/26.10.2024/
Co możemy powiedzieć o ataku na Iran?
W dniu 26 października 2024 r. Siły Obronne
Izraela przeprowadziły atak powietrzny na Iran, a operacja
nosiła kryptonim "Dni Pokuty". Wiadomo, że
w ataku uczestniczyło około 140 samolotów, w tym wielozadaniowe
myśliwce F-35I "Adir" i F-16I "Sufa",
myśliwce przewagi powietrznej F-15C "Baz",
myśliwce uderzeniowe F-15D "Baz", latające
cysterny, samoloty wywiadowcze oraz bezzałogowe drony.
Na kilka godzin przed atakiem Izrael poinformował
Iran, co będzie celem ataku i ostrzegł przed podejmowaniem działań
odwetowych. Poinformowano Iran, że zaatakowane zostaną wyłącznie
cele wojskowe, z wyłączeniem obiektów nuklearnych oraz instalacji
naftowych. Tuż przed atakiem Izrael powiadomił Stany Zjednoczone
o zbliżającym się uderzeniu na Iran.
Izraelskie samoloty miały pokonać ponad 2000
km i działać we wrogiej przestrzeni powietrznej, dlatego wcześniej
w rejonie rozmieszczono drony wywiadowcze, a za nimi rozmieszczono
samoloty zwiadu elektronicznego oraz samoloty dozoru radioelektronicznego.
Atak przeprowadzono w trzech falach. Wraz z pierwszą falą, poleciały
i zajęły pozycje w wyznaczonych miejscach latające cysterny.
W ukryciu, za samolotami podążały helikoptery CH-53D
"Jasur" z jednostki ratowniczo-poszukiwawczej
Unit 669.
Aby uniemożliwić Iranowi zrozumienie skali
nadciągającego nalotu, w pierwszej kolejności zaatakowano stacje
radarowe w Syrii. Dzięki temu uniemożliwiono Iranowi zbudowanie
świadomości sytuacyjnej odnośnie planów Izraela, a izraelskie
samoloty niezauważone przeleciały nad Syrią i Irakiem, docierając
do Iranu. Krótko wcześniej Stany Zjednoczone wydały ostrzeżenie,
zamykając cały ten obszar dla cywilnego ruchu lotniczego. W
powietrzu działały tylko samoloty wojskowe. Stany Zjednoczone
nie uczestniczyły w tej operacji. Biały Dom poparł działania
Izraela, stwierdzając, że "precyzyjne ataki Izraela na
irańskie cele wojskowe są zgodne z jego prawem do samoobrony
i są odpowiedzią na irański atak rakietowy z 1 października".
Nalot rozpoczął się o godzinie 1:48 w nocy,
czasu lokalnego. Przeprowadzono trzy fale nalotów na różne cele,
które skończyły się po kilku godzinach, przed świtem.
W pierwszej fali precyzyjne ataki zniszczyły
irańskie systemy obrony powietrznej, dzięki czemu izraelskie
samoloty i drony mogły z większą swobodą działać w przestrzeni
powietrznej Iranu. Zniszczono systemy radarowe oraz trzy baterie
rosyjskiego systemu S-300. W kwietniu została zniszczona
bateria S-300 znajdująca się w prowincji Isfahan. W ten
sposób Iran utracił wszystkie baterie S-300, jakie posiadał.
Uderzono także w wiele innych baz rakietowych irańskich wojsk
obrony powietrznej, w tym w bazy Falagh, Shaid Ghadiri
i Abdol Fath należące do Korpusu Strażników Rewolucji
Islamskiej.
Druga fala izraelskiego nalotu uderzyła w
Teheran i jego okolice. Prawdopodobnie uderzono w koszary wojskowe
i magazyn broni. Wybuchy było słychać w rejonie międzynarodowego
portu lotniczego imienia Imama Chomeiniego w Teheranie. Zaatakowane
zostały fabryki bezzałogowych dronów (UAV) w Teheranie i pobliskim
mieście Szamsabad, a także tajna baza dronów w Teheranie.
W odległości 15 km na zachód od Teheranu
znajduje się miasto Karadż, i tam również doniesiono o eksplozjach.
W odległości 30 km na południowy wschód od Teheranu znajduje
się pilnie strzeżona baza wojskowa Parchin, która została
zaatakowana przez drony. Zdjęcia satelitarne potwierdziły duże
zniszczenia trzech budynków w bazie. Zniszczono urządzenia do
mieszania paliwa stałego irańskich rakiet balistycznych. Ocenia
się, że naprawa zniszczeń zajmie od roku do dwóch lat czasu.
W ten sposób sparaliżowano zdolność Iranu do masowego użycia
rakiet balistycznych. Zniszczonych urządzeń nie da się naprawić,
a Iran ich nie produkuje. Zostały one zakupione w Chinach, i
to za niemałe pieniądze. Zamówienie, wyprodukowanie, dostarczenie,
montaż i wznowienie produkcji - to czasochłonny i kosztowny
proces. Szacuje się, że może to zająć co najmniej rok.
W trzeciej fali izraelskiego nalotu uderzono
w różne cele w całym Iranie. W ten sposób pokazano, że izraelskie
siły powietrzne mogą swobodnie działać w przestrzeni powietrznej
Iranu i zniszczyć każdy wybrany cel.
Wybuchy słyszano w rejonie lotnisk w Meszhedzie
(ok. 900 km na północny wschód od Teheranu, blisko granicy Turkmenistanu),
Kermanszah (ok. 525 km na zachód od Teheranu, blisko granicy
Iraku) i Zandżan (ok. 325 km na północny zachód od Teheranu,
blisko granicy Azerbejdżanu). Uderzono także w systemy obrony
powietrznej położone w głębi Iranu. Zniszczono obronę przeciwlotniczą
chroniącą rafinerię ropy naftowej Abadan w prowincji Chuzestan,
kompleks petrochemiczny Bandar Imam Khomeini i sąsiadujący
z nim duży port, a także pole gazowe Tange Bijar w prowincji
Ilam.
Cała operacja była bezprecedensowym atakiem,
który świadczy o potężnych możliwościach izraelskiego wywiadu
i zasięgu izraelskich sił powietrznych. W ten sposób zostało
wzmocnione odstraszanie Izraela.
Iran znajduje się obecnie w najtrudniejszej
sytuacji od sierpnia 1988 r., kiedy to wraz z zakończeniem wojny
iracko-irańskiej był całkowicie bezbronny. Teheran nie ma ani
jednej sprawnej baterii obrony powietrznej. Gdy opadł kurz po
wybuchach, Irańczycy zaczynają oceniać szkody i widzą, że są
poważniejsze, niż sądzili. Zastanawiają się, jak zareagować.
Mają niewiele opcji. Podjęcie zagranicznych akcji przeciwko
izraelskim i żydowskim celom na całym świecie, może wiązać się
z ryzykiem podjęcia przez Izrael kolejnych działań odwetowych.
Obecnie irańskie instalacje naftowe i nuklearne są pozbawione
obrony powietrznej, a przez to są całkowicie bezbronne. 80%
dochodu Iranu pochodzi ze sprzedaży ropy naftowej i gazu ziemnego.
Główny pełnomocnik Iranu - Hezbollah
- został w rzeczywistości zneutralizowany. Jest w stanie strzelać
rakietami z Libanu, ale w mniejszym stopniu, niż by się tego
spodziewali. Ocenia się, że Hezbollah pod naciskiem Iranu,
celowo powstrzymuje się przed użyciem ciężkich rakiet strategicznych.
W obecnej sytuacji, bardzo pilną sprawą stanie się oszczędzanie
ich zasobów. Irańczycy nie wiedzą, gdzie i jak dalej rozwinie
się konflikt, dlatego jest bardzo ważne dla nich, aby Hezbollah
posiadał precyzyjne strategiczne rakiety dalekiego zasięgu.
Według ich opinii, jeśli Izrael będzie wiedział, że istnieje
zagrożenie ze strony tych rakiet, będzie postępował ze szczególną
ostrożnością - dużo bardziej ostrożniej, niż gdyby Hezbollah
nie posiadał tej broni.
W ocenie izraelskiego wywiadu, Hezbollahowi
pozostało już niewiele ciężkich rakiet dalekiego zasięgu. Mogą
dotrzeć do Kiriatu, Akki, Nahariji, a nawet do Karmiel, ale
mają trudności z dotarciem do Hajfy i dalej w głąb kraju. W
praktyce zakres wystrzeliwań, jaki wykonują, jest znacznie niższy
niż szacunki Sił Obronnych Izraela przed wybuchem wojny.
Armia myślała, że systemy obrony Arrow-3 i Iron Dome
w ogóle nie nadążą z zestrzeliwaniem wrogich rakiet. W przedwojennej
ocenie Izraela, Hezbollah będzie wystrzeliwać około 1500 rakiet
dziennie - podczas gdy obecnie jest wystrzeliwanych około 200
rakiet każdego dnia. Fakt ten wskazuje na poważne zniszczenia
wyrzutni rakiet i brak wyszkolonych ludzi obsługi. Duże znaczenie
ma także brak zorganizowanej struktury dowodzenia i spójnej
koordynacji działań Hezbollahu.
W ostatnich miesiącach doszło do zakłócenia
kontroli Iranu nad Hezbollahem. Irańczycy walczą o odzyskanie
kontroli nad tą organizacją, w tym nad jej strukturami wojskowymi.
Część irańskiego dowództwa w Libanie i Syrii, w tym funkcjonariusze
Sił Quds, odnieśli duże obrażenia. Fakt ten utrudnił
przekazywanie broni i amunicji dla Hezbollahu oraz stworzył
luki w dowództwie. Wśród wyeliminowanych dowódców był zastępca
szefa Sił Quds, który bezpośrednio nadzorował transfer
broni z Syrii do Libanu. Nie jest zaskakujące, że Irańczycy
napotykają na trudności, próbując koordynować działania Hezbollahu
i dowodzić nimi. Wszystko to opóźnia reorganizację Hezbollahu,
który jest obecnie w najsłabszym punkcie, odkąd Chomeini go
stworzył w 1982 roku.
Kolejny pełnomocnik - Houthi - jest
w pewnym stopniu kontrolowany przez Amerykanów, którzy ograniczają
ich możliwości. Również możliwości proirańskich milicji w Syrii
i Iraku zostały mocno ograniczone.
Wydaje się, że na wielkiej szachownicy Bliskiego
Wschodu zaszły duże zmiany. Umiarkowane państwa sunickie to
widzą, a ponieważ arabski świat zawsze najbardziej oceniał siłę,
otwiera się teraz możliwość dla nowych inicjatyw, które mogą
ukształtować nowy porządek na Bliskim Wschodzie. Wszystko to
jednak wymaga wiele czasu i zakulisowych rozmów, o których światowe
media nie powinny zbyt wiele wiedzieć.
- Opracowanie na podstawie Arutz7, The
Times of Israel, The Jerusalem Post, Maariv, IDF.
|