Oczy szeroko otwarte



  -  Czasy i fakty


 

 

Żydzi nie potrafią zrozumieć, jak w Oświęcimiu Benedykt XVI mógł nie wypowiedzieć słowa: antysemityzm. Podobnie, jak mówić o 6 mln Polaków zabitych podczas II wojny, skoro połowa z nich to... Żydzi - z Abrahamem H. Foxmanem, dyrektorem Ligi Przeciw Zniesławianiu (ADL) rozmawia Waldemar Piasecki.

 

WALDEMAR PIASECKI: Jak się ma antysemityzm w świecie?

ABRAHAM H. FOXMAN: Niestety, dobrze. Pozostaje faktem i ważnym czynnikiem wpływającym na rzeczywistość w wielu miejscach na świecie. W ogóle nienawiść motywowana narodowościowo, religijnie czy - powiadając ogólnie – odmiennością i innością jest wciąż silna i bardzo aktualna. Okazuje się, że ludzie potrafią budować komputery wykonujące niewyobrażalną liczbę operacji na sekundę, rozszerzają nasze horyzonty poznawcze poza kres naszego układu planetarnego, a równocześnie wciąż nie umieją żyć bez poniżania siebie samych, budowania murów nienawiści sięgających nieba. To jest świadomość porażająca.

Ale wy jesteście organizacją żydowską i zajmujecie się atakami na Żydów.

Jesteśmy organizacją zajmującą się wszelkim formami zniesławiania. To prawda, że ADL założyli Żydzi w 1913 roku, aby przeciwstawić się masowemu prześladowaniu ich wtedy w USA. Podobnie jak pozostaje prawdą, że jesteśmy organizacją żydowską. Czy mamy za to przepraszać? I - przepraszam - kogo?

Komplementują ostatnio ADL... Meksykanie. Za co?

Prowadzimy kampanię przeciwko antymeksykańskiej nagonce podsycanej przez różne kręgi tzw. białych suprematystów i narodowych patriotów. Oni nie tylko nawołują do wycofania wojska z Iraku i przeniesienia ich na granicę amerykańsko-meksykańską. Oni sami z siebie chcą patrolować tę granicę i wyłapywać nielegalnie ją przekraczających ludzi. W ich głowach lęgną się pomysły gier komputerowych w polowania na Meksykanów prezentowanych jako banda złoczyńców podłej kondycji ludzkiej. Prowokacyjnie ogłaszają otwarcie sezonu polowań na imigrantów. Jest to niedopuszczalne i będziemy czynić starania, aby stosowne władze podjęły przeciwdziałania tej praktyce nienawiści.

Niedawno ogłoszono wyrok w sprawie 24-letniego studenta holenderskiego, który w ub. roku wyprodukował clip „Housewitz” o dyskotece techno w KL Auschwitz poniżający ofiary obozu, który w internecie obejrzały miliony. Otrzymał 40 dni pracy społecznej. To też jeden z przykładów waszej skuteczności.

Protestowało wiele instytucji z wielu krajów. Sukces jest więc zbiorowy. Sedno jednak całej sprawy tkwi w tym, że ten młody człowiek z kraju o ogromnych tradycjach tolerancji w ogóle był oburzony, że się ktoś go "czepia". Uważał, że dybie się na jego "wolność wypowiedzi artystycznej". Nie wiedział po prostu o co chodzi i wierzę, że był w tym szczery. To pokazuje, jak bardzo niedoskonała jest edukacja na temat ludobójstwa wojennego i Holocaustu.

Jako pierwsza organizacja poza Polską ADL poparła także wniosek do UNESCO o uzupełnienie nazwy obozu koncentracyjnego KL Auschwitz o jasne stwierdzenie, że był to obóz nazistowski i niemiecki...

Z tych samych powodów pryncypialnych. Dla nas Żydów, dla Polaków, dla Niemców jest jasne, jakiego typu obozem był KL Auschwitz. Przez lata wydawało się, że już tylko użycie tej nazwy, wymyślonej dla koszar wojskowych w Oświęcimiu, przerobionych na fabrykę śmierci przez hitlerowców, wszystko dostatecznie definiuje. Okazało się jednak, że nie. Powtarzało się określenie "polski obóz". Wywoływało to zrozumiałe poczucie krzywdy u Polaków i słuszne protesty, a także spory, co używający określenia mieli na myśli. Dlatego jedyna rozsądną rzeczą było nasze poparcie polskiego wniosku do UNESCO o dokonanie zmiany nazwy. Mam poczucie, że jest to swego rodzaju porażka edukacyjna, bo cywilizowanemu członkowi światowej "globalnej wioski" hasło: KL Auschwitz powinno kojarzyć się jednoznacznie.

Liga natychmiast interweniowała u władz RP w sprawie pomysłu musicalu "Jesus Christ Superstar" na terenie innego obozu, na Majdanku. Dodajmy z sukcesem...

... który nie cieszy. Przede wszystkim trudne do zrozumienia były głosy zdziwienia inicjatorów przedstawienia, którzy "nie rozumieli", co jest w ich pomyśle niestosownego i dlaczego się ktoś "czepia". Trochę jak z tym studentem holenderskim. Szczęśliwie minister kultury od razu to wiedział i użył swego autorytetu.

Przed sformowaniem koalicji rządowej z udziałem Romana Giertycha i Andrzeja Leppera ADL apelowała do premiera Kazimierza Marcinkiewicza o przeciwstawienie się tej opcji. Bezskutecznie.

Pewne słowa muszą być wypowiedziane niezależnie od tego, czy odniosą skutek czy nie. Dla porządku moralnego. Lepper i Giertych są postaciami polskiej sceny politycznej, którzy swymi konkretnymi działaniami płynącymi z głoszonych poglądów zbudowali sobie wizerunek ekstremistów propagujących szowinizm i nienawiść do innych, w tym także do Żydów. Wprowadzanie ich do rządu i legitymizowanie jest złym dla Polski - z punktu widzenia wielkiej części społeczności międzynarodowej - rozwiązaniem. Jak wynika z reakcji w samej Polsce, także rozwiązaniem, któremu daleko do aprobaty u samych Polaków. Obawy Żydów, co do obecności tych panów w rządzie, jako wicepremierów i ministrów wyraził podczas spotkania premierem rządu RP ambasador Izraela w Polsce z umocowania rządu tego kraju. Dla mnie rodzajem szczególnego cynicznego paradoksu jest fakt powierzenia Giertychowi roli... edukatora narodowego.

Jego edukacji nie chce, nota bene, także sama młodzież... Czy pana zdaniem w Polsce jest antysemityzm?

To odwróćmy pytanie. Czy, pana zdaniem, nie ma?

Zdecydowana większość Polaków uważa, że nie ma...

Podejdźmy do okna... [rozmówca wstaje]. Widzi pan tę galerię sztuki ludowej na parapecie? To są produkty folkloru. Rzeźby, figurki, malunki. Co one przedstawiają? Wizerunek Żydów. Jaki wizerunek? Komercyjny, taki jaki się dobrze sprzedaje, bo po co by to ktoś robił? Co on przedstawia. Postaci o chytrych pyskach, z zakrzywionymi nosami, odziane w chałaty. Obowiązkowo z jakimiś workami i autentycznymi polskimi monetami w łapach, albo przy stosach monet. Pożądany jest też jakiś świecznik żydowski, menora. Skąd ja to mam? Gdziekolwiek na świecie jestem, zachodzę do centrum handlowego. Patrzę, ilu jest ludzi, co kupują, jak są ubrani, jak się zachowują. Taki udział w zakupach dużo mówi o kraju. To wszystko pochodzi z Polski, głównie z Warszawy. Mam pytanie. Czy ta sztuka wyraża pozytywny stosunek do przedstawianych w niej Żydów? Czy utrafią w gusta i oczekiwania nabywców? Czy jest wyrazem filosemityzmu? O tym, czy gdzieś jest antysemityzm czy nie, naprawdę nie rozstrzygają wypowiedzi elit politycznych czy intelektualnych, a codzienna rzeczywistość. Skoro Polska jest pod wrażeniem Radia Maryja i głoszonych tam latami treści antysemickich, skoro kolejne badania opinii pokazują, że Polacy "nie lubią" Żydów, skoro popularni są "uczeni" śledzący żydowską obecność wszędzie, to mamy do czynienia z filosemityzmem? Skoro prawda o Jedwabnem wywołała oburzenie i oskarżenia o "antypolski spisek", to z sympatii prożydowskich? Podchodźmy proszę do sprawy bez emocji. Ważmy fakty...

Czyli jednak jest?

Oczywiście, że jest.

Czy to zjawisko w Polsce ma jakieś cechy szczególne?

Dość powszechnie zauważa się, że jest to antysemityzm bez... Żydów. Mniejszość żydowska jest w Polsce zjawiskiem znikomym, natomiast jej wpływ na polską rzeczywistość - demonizowany. Upatruje się obecności żydowskiej we wszystkich ważnych obszarach życia. Inną cechą polskiego antysemityzmu jest powielanie stereotypu rzekomej nielojalności żydowskiej wobec Polski. Pokazywanie Żydów jako żywiołu obcego, skłonnego do zdrady. Na wszystkich zakrętach historii szuka się "żydowskiej" odpowiedzialności za sytuację. Jeżeli słyszy się, że np. jakiś biznes jest "żydowski", to znaczy to tyle, co podejrzany, w najlepszym razie. Jeżeli jakaś redakcja jest "zażydzona", to na pewno nie oznacza to jej obiektywizmu. Powiedzenie komuś "ty Żydzie" też nie jest ekwiwalentem "angielskiego gentlemana". Swoistą manierą jest dopatrywanie się żydowskiego pochodzenia u członków hierarchii kościelnej. No i tradycyjne oderwanie pojęcia "Żyd" od kontekstu narodowego i używanie go do pejoratywnego opisu właściwości charakterologicznych czy wręcz postępowania. Przy jednoczesnym bagatelizowaniu zjawiska, jeżeli już ktoś na nie wskazuje.

Może pan to jakoś zilustrować?

Proszę. To zdjęcie zostało zrobione w niedzielę 21 maja br. po niedzielnej mszy w krakowskim Nowym Bieżanowie. Jest to parafialna tablica informacyjna z pięknym portretem Jana Pawła II. Ktoś napisał na twarzy Ojca Świętego słowo "Żyd". Najciekawsze jest wytłumaczenie, dlaczego papieża "odznaczono" słowem "Żyd". Nowy Bieżanów zamieszkany jest przez kibiców Wisły, a Karol Wojtyła był wiernym kibicem Cracovii, którą założył Żyd i Żydzi także w niej grywali. Czyli wszystko "jasne" - papież też był... Żydem. Gdyby był Polakiem z pewnością kibicowałby Wiśle. Ustalenia te trzeba jakoś zakomunikować, np. na wizerunku Ojca Świętego. Czyli, że w sumie to nie jest jakiś odrażający incydent antysemicki, a "niewinny" wybryk kibiców. Taki "żarcik". Zostawiam bez dalszego komentowania i sam fakt zamierzonego poniżenia Jana Pawła II pisaniem na jego wizerunku "Żyd", jak również retorykę interpretacji tego zdarzenia.

W czasie wizyty papieskiej "prawdziwego" Żyda Michaela Schudricha, Naczelnego Rabina Polski, a także jej obywatela (podobnie jak i USA) zaatakowano w centrum Warszawy. Aktywistę antyfaszystowskiej organizacji "Nigdy Więcej" walczącego z nienawiścią rasową Macieja D., pchnięto nożem w plecy. Obu poniżano zniesławiającymi okrzykami o tym dla kogo jest Polska i gdzie się mają wynosić. Czy to też są jakieś bagatelne wybryki?

Oczywiście, że nie są i my ich tak w Stanach Zjednoczonych nie traktujemy. Dlatego ambasador USA w Warszawie Victor Ashe natychmiast zareagował publicznym potępieniem ataku na rabina i obywatela amerykańskiego. Moim zdaniem, oba ataki mieszczą się w klimacie bliskim, niektórym ekstremistycznym postaciom polskiej koalicji rządowej. Równocześnie uważamy za budującą szybką reakcję prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego: jego oświadczenie potępiające antysemityzm i okazane poparcie dla rabina Schudricha, który nawiasem mówiąc jest również obywatelem RP.

Sugeruje pan, iż Polska jest w swym antysemityzmie odosobniona?

Polska oczywiście nie jest odosobniona. Antysemityzm jest i we Francji, gdzie często nawet rabin boi się wyjść na ulicę w jarmułce, a prezydent kraju zapewnia, że antysemityzmu nie ma. Jest na Ukrainie, gdzie działa słynna „kuźnia kadr”, uczelnia MAUP założona przez reżim komunistyczny, a potem sprywatyzowana i należąca dziś do Gerogija Szczokina, zasilana najprawdopodobniej ze źródeł arabskich, jawnie propagująca nienawiść do Żydów i przyznająca honorowe doktoraty, np. amerykańskiemu suprematyście-nacjonaliście Davidowi Duke’owi czy Andrzejowi Lepperowi. Jest w Rosji, gdzie napada się na synagogi. Jest w innych krajach europejskich. Jest też w Stanach Zjednoczonych, które wcale nie leżą pod tym względem na... księżycu. Oczywiście najsilniejsze źródła antysemityzmu biją w świecie muzułmańskim z Iranem na czele, który widziałby chętnie państwo żydowskie na... Alasce lub w Europie Centralnej, biją w Autonomii Palestyńskiej rządzonej przez Hamas, nieuznającej ani Izraela, ani jego prawa do istnienia. To oczywiście postawy skrajne.

Czy rozmawiając o antysemityzmie można pominąć "Protokoły Mędrców Syjonu"?

To swoista "biblia" antysemityzmu. Zostały napisane dla Ochrany cara Mikołaja II przez - jak wszystko na to wskazuje - przez Matwieja Wasiliewicza Gołowińskiego w 1903 roku. Jest to cykl 24 "relacji" z "obrad" tajnego konwentyklu żydowskiego debatującego nad opanowaniem świata i snującego na ten temat plany. Publikacja zyskała duże powodzenie w Rosji była też rozpowszechniana w innych krajach europejskich, m.in. Francji, Niemczech, Anglii. Dotarła do Stanów Zjednoczonych. Wszędzie wywoływała nastroje antyżydowskie, przechodzące w konkretne formy prześladowań. W Stanach domagano się m.in. oficjalnego śledztwa mającego wyjaśnić słuszność podnoszonych w "Protokołach" oskarżeń wobec Żydów. W jakimś sensie ta antysemicka histeria przyczyniła się do powołania w 1913 r. w Chicago, z inicjatywy prawnika Sigmunda Livingstona, Anti-Defemation League "dla powstrzymania zniesławiania Żydów oraz zapewnienia im i wszystkim obywatelom im podobnym sprawiedliwości i równego traktowania". Proces w 1935 roku wytoczony w Szwajcarii propagatorom "Protokołów" wykazał oczywiste fałszerstwo tej publikacji, a ich samych doprowadził do skazania. To jednak nie zakończyło bynajmniej ich "popularności".

Dlaczego?

Operują one w sprawny, demagogiczny sposób opisem świata na zasadzie dychotomicznego podziału na "nas" i "ich", na "swoich" i "obcych", na "dobrych" i "złych" w ostatecznej konkluzji. Żydzi są oczywiście "źl"”. Ich celem ostatecznym opanowanie całego świata. Są zatem niejako "genetycznie" pozbawieni zdolności do lojalności wobec kraju, gdzie żyją, i jego społeczeństwa. Wszelkie kłopoty i zaburzenia funkcjonowania państwa i niedostatek pomyślności jego obywateli jest wynikiem knowań żydowskich. Im mniej jest to oczywiste i im mniej na to dowodów, tym bardziej świadczy to o inteligencji żydowskiego planu. W jego finale wszelka władza zostaje oddana Żydom przez nie-Żydów, którzy nawet jeszcze o to proszą. Ponieważ nie ma nigdzie na świecie państw i społeczeństw idealnych, a jednocześnie jest to naturalnym, historycznym dążeniem, występuje "ciekawość poznawcza" zamykająca się w pytaniu "Dlaczego?". "Protokoły" dają prostą odpowiedź "Bo... Żydzi!". Są oczywiście konsekwencje takiej odpowiedzi. Trzeba się jednoczyć i mobilizować do przezwyciężania tej przykrej sytuacji. Na początek formować rozmaite organizacje jednoczące "bojowników". Ponieważ nie można budować tylko na spójni negatywnej, trzeba ukazywać jednoczącą alternatywę organizującą ruch sprzeciwu... Teraz ja zapytam. Co może najlepiej spajać tych, co uważają Żydów za zło wcielone?

Religia?

Tak. Zwłaszcza, gdy oskarża ona Żydów o bogobójstwo. Jest wizerunek wroga, jest on sam i jest "interpretacja" religijna ewentualnego działania "naprawczego". Autor "Protokołów" wstąpił, na przykład, do organizacji "Święte Bractwo", stawiającej sobie za cel likwidowanie wpływów żydowskich na bazie chrześcijaństwa oraz narodowej tradycji i kultury rosyjskiej. Można bez szczególnego trudu wymieniać nazwy podobnych organizacji dziś funkcjonujących. Choćby rosyjską "Pamiat". Takie instytucje i organizacje znane są także w Polsce, niektóre otwarcie odwołują się do Kościoła i jego autorytetu.

Gwoli sprawiedliwości, trzeba zauważyć, że istnieje również nurt dialogu chrześcijańsko-żydowskiego czy polsko-żydowskiego...

Oczywiście. Można powiedzieć, że jest to żywa obecność ducha dialogu Jana Pawła II. Roli tego dialogu nie sposób przecenić. Zmienia on rzeczywistość polsko-żydowską na lepsze. Nurt ten jednak nie ma w Polsce łatwego życia. Dla jego przeciwników często jest nie do zniesienia i radzi byliby jego kompromitacji. Na przykład, przez "wykazywanie", że ci, którzy angażują się w dialog chrześcijańsko-żydowski to... jacyś agenci. Autorytet katolicki, który angażuje się w dialog z judaizmem nie może być samoistnie postrzegany jako normalny. Pożądane jest jakiś kontekst, drugie dno... Żydowskie pochodzenie, jakaś agenturalność etc.

Benedykt XVI sprzyja judaizmowi i Żydom, bo jest Niemcem, któremu faszyzm "przetrącił" kręgosłup generalnie, a poza tym sam był w Hitlerjugend i Wehrmachcie czyli ma jeszcze swoje ekspiacyjne motywy osobiste. Jakoś tak?

Widzę, że znamy te same audycje Radia Maryja. To jest retoryka wyjęta z "Protokołów Mędrców Syjonu" w prosty sposób wyjaśniająca "tajemnicę" tego, co się dzieje wokół. Wszystkiemu winni Żydzi.

Nasza rozmowa toczy się krotko po papieskiej pielgrzymce do Polski. Czy Benedykt XVI utrzymuje niezwykle wysoki poziom dialogu Kościoła z judaizmem i Żydami, do jakiego wyniósł go Jana Paweł II?

Zacznijmy od sformułowania generalnego. Papież-Polak był najjaśniejszą postacią dialogu Kościoła z judaizmem i Żydami. Rozumiał jego znaczenie nie tylko poprzez pryzmat relacji "braterstwa w wierze", ale poprzez swoją biografię, w której Żydzi towarzyszyli mu od dziecka, byli niejako zjawiskiem naturalnym w jego życiu. Kardynał Joseph Ratzinger takich osobistych doświadczeń nie miał. To różnica psychologiczna. Jest on jednak wybitnym teologiem świadomym - w co wierzymy - roli wspólnoty judeochrześcijańskiej dla formacji świata, w jakim żyjemy, i jego przyszłości. Sam również swą pierwszą papieską podróży zagraniczną do Niemiec rozpoczął od wizyty w synagodze kolońskiej. To spotkało się z bardzo pozytywnym oddźwiękiem w świecie żydowskim i zostało dostrzeżone przez cały świat.

Jak w tym kontekście należy widzieć papieską wizytę w KL Auschwitz i słowa tam wypowiedziane? Nie uszło m.in. uwadze, że spotkał się tam z grupą więźniów obozu składającą się z 31 Polaków i jednego Żyda, co nie jest nadmiernie reprezentatywnym przekrojem ofiar tej fabryki śmierci.

Odpowiedź na to pytanie już nie jest równie optymistyczna jak na poprzednie. Wizyta papieska w KL Auschwitz była przez nas wyczekiwana z wielką nadzieją, a okazała się straconą możliwością. Jesteśmy głęboko zasmuceni, że Benedykt XVI nie powiedział explicite o nieludzkiej ideologii antysemityzmu, która doprowadziła do śmierci około 1,5 mln Żydów w tym obozie i unicestwienia ogółem w ramach tego szatańskiego planu 6 milionów Żydów. Na największym światowym cmentarzu żydowskim papież nie wykorzystał sposobności dania pocieszenia i otuchy tym, którzy wciąż cierpią. Nie wykorzystał szansy przemówienia w imieniu pamięci milionów dusz, których życie podarto na strzępy i spopielono w tym horrendalnym miejscu.

Słowa papieskie odnosiły się jednak do sprawców...

Bardzo specyficznie... Nazistowski reżim hitlerowski nie był po prostu - jak usłyszeliśmy - kręgiem złoczyńców, jacy sięgnęli do władzy omamieni fałszywymi obietnicami wielkości, lecz była to część narodu, której postawa i traktowanie Żydów wyrosły z wieków znieczulicy chrześcijańskiego antysemityzmu, który stał się w Niemczech antysemityzmem politycznym, systemem organizacyjnym poczynań państwa w obszarze zbrodni. Stojąc w cieniu krematoriów papież nie wypowiedział choćby jednego słowa o antysemityzmie, ani też słowa o Żydach, którzy zginęli tu tylko dlatego, iż byli Żydami i posiadali tu bardzo szczególny rodzaj ekskluzywności; podobnie zresztą jak Cyganie. Benedykt XVI oddał hołd ojcu Maksymilianowi Kolbe, który - abstrahując od jego męczeńskiej śmierci za innego katolika będącej przejawem wielkości tego kapłana - przed wojną wydawał skrajnie antysemickie publikacje siejące nienawiść i poniżenie. Natomiast jedynym przedstawicielem naszego narodu wymienionym przez papieża była Edyta Stein, holenderska Żydówka, która przeszła na katolicyzm i została zakonnicą; do KL Auschwitz trafiła jednak, bo hitlerowcy i tak uznawali ją za Żydówkę. Obydwoje oni, jako jedyni zostali specjalnie uhonorowani przez papieża.
Filozof i teolog, który jest papieżem, posługując się zniuansowaną gimnastyką językową stara się uniknąć przekazania tego, co powinno być po ludzku i prosto powiedziane, a co jego poprzednik papież-Polak Jan Paweł II jasno, otwarcie i szczerze wyrażał poprzez cały swój pontyfikat: antysemityzm jest grzechem śmiertelnym przeciw Bogu i ludzkości. W Auschwitz naprawdę nic więcej ani nic zamiast nie powinno być mówione. Oczekiwaliśmy czegoś więcej, również cały świat zasługiwał na prostszą i bardziej bezpośrednią lekcję od tego papieża. Zwłaszcza tego.

Po komunikacie ADL wyrażającym te troski wydanym we wtorek, podczas środowej audiencji generalnej Benedykt XVI dokonał "erraty" wspominając już wyraźnie o zbrodni Holocaustu na 6 mln Żydów na rozkaz Hitlera oraz o antysemityzmie, jako motywacji zbrodni.

Te troski były podnoszone dość powszechnie i przecież nie tylko przez Ligę. Środowe doprecyzowanie i uzupełnienie Benedykta XVI przyjęliśmy z naturalną satysfakcją i nadzieją na przyszłość.

Czy na hamletyzowania Benedykta XVI, gdzie był Bóg w KL Auschwitz, odpowiedź brzmi, że ze swoim ludem. Na szubienicy, pod ścianą śmierci, w komorze gazowej i krematorium?

Tak. Taka jest odpowiedź. Wyrażał ją w różnych sytuacjach Jan Paweł II.

Żydzi mają także specjalne relacje z Amerykanami, których zazdrości im cały świat. Są one tak silne, że dwóch naukowców: John Mearsheimer z Harvard University i Stephen Walt z University of Chicago napisali głośny już artykuł "Isreal Lobby", z którego wynika, że Stany Zjednoczone w swej polityce zagranicznej nie realizują własnego interesu narodowego, a interes... Izraela. Że po prostu Izrael "rządzi" Ameryką poprzez swoich lobbystów, głównie zaś wszechmocną organizację American Israel Political Action Committee (AIPAC). Co pan na to?

Jest to artykuł nieprawdziwy w sferze faktograficznej, antyizraelski i antysemicki w intencjach oraz stanowiący wydajne "paliwo napędowe" dla żydowskich wrogów zarówno w świecie, jak i samych Stanach. Na przykład tekstem pasjonuje się szowinista David Duke, jak go nazywają "Mr.White" (Pan Biały) walczący o czystość rasową i kraj wolny od Murzynów, Żydów czy imigrantów. Podobnie cieszy się on wielkim uznaniem w świecie arabskim, ale także entuzjastycznie odebrały go znane ośrodki antysemickie w Europie. Życzliwie komentowały go niektóre media polonijne. Teza autorów jest taka, że Izrael, choć mały, popierany jest przez potężną Amerykę, przeciwko światu arabskiemu. W państwie żydowskim prześladuje się Palestyńczyków, dostaje ono najnowocześniejszą broń, ma wojownicze aspiracje w czym przejawia się m.in. "wepchnięcie" Ameryki na siłę do Iraku, posiada liczne preferencje w tym finansowe. Itd.
Izrael powstał wiosną 1948 roku, stworzony przez tych, którym udało się ujść z Holocaustu. Była to odpowiedź ONZ na sytuację, gdy naród nieposiadający państwa, w sytuacji śmiertelnego zagrożenia niewiele może zrobić dla swej obrony, czego dobitnie dowiódł swoją wojenną misją bohaterski polski emisariusz Jan Karski. Arabowie zareagowali na decyzję społeczności międzynarodowej wojną z Żydami i zapowiedzią "wytopienia w morzu". Walka o prawo do istnienia, samostanowienia, państwowości i życia w spokoju jest treścią egzystencji Izraela. Bez pomocy zewnętrznej, w tym Stanów Zjednoczonych przede wszystkim, najprawdopodobniej państwo żydowskie nie przetrwałoby. Klasyką jest już pytanie Kosygina do Johnsona: "Panie prezydencie, dlaczego Ameryka tak popiera Izrael, który ma ledwie 3 mln ludności, skoro Arabów żyje w świecie 80 milionów". Usłyszał odpowiedź: "Bo tak każe przyzwoitość". Podobnie było po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce, gdy wiele krajów zachodnioeuropejskich pytało Stany Zjednoczone: "Dlaczego upieracie się przy wspieraniu Solidarności i uderzacie sankcjami w Moskwę. To przecież zaszkodzi interesom europejskim i grozi wojną". Ronald Reagan odpowiedział bardzo podobnie: "Bo tak jest sprawiedliwie". Być może, gdyby nie te decyzje amerykańskich przywódców, Izraela mogłoby nie być, a Polska nie byłaby Polską. Być może świat wyglądałby zupełnie inaczej. Jednak, chwała Bogu, w tradycji Ameryki jest wspieranie słabszych, prześladowanych przez silniejszych.
Izrael, korzystający z amerykańskiej pomocy, jest strategicznym partnerem USA na Bliskim Wschodzie. Sojusznikiem Stanów w stabilizowaniu tam sytuacji i zapobieganiu konfliktom wojennym na nieprzewidywalną skalę. Przy całym zagrożeniu zewnętrznym Izrael jest też krajem sukcesu gospodarczego i społecznego. Nowoczesnym, stale rozwijającym się. Jednocześnie zdolnym do samoograniczania i ustępstw w imię pokoju na rzecz dotychczasowych wrogów. To się nie podoba w wielu miejscach na świecie. To nie jest miłe także niektórym Amerykanom. Przyjmujemy to do wiadomości i oczywiście takie postawy będziemy zwalczać.

Liga Przeciw Zniesławianiu wzbudza niekiedy emocje skalą swego działania, która wykracza poza Amerykę. Praktycznie możecie podejmować interwencje wszędzie. Jesteście skuteczni, nowocześni, posiadacie pozycje polityczną i prestiż umożliwiające kontakty na najwyższym szczeblu. Oponenci nazywają was "globalnym policjantem żydowskim". Pański komentarz?

W Stanach Zjednoczonych, poza siedzibą główną w Nowym Jorku, ADL ma 29 oddziałów. Mamy swoje oddziały w Izraelu, Kanadzie i Rosji. Jeżeli jednak sytuacja tego wymaga, podejmujemy działania również w innych krajach. Są to działania przeciwko nienawiści. Tradycyjnie, tak jak od momentu założenia, przeciwstawiamy się aktom antyżydowskim, ale bardzo szybko rośnie nasze zaangażowanie związane z interweniowaniem na rzecz innych grup narodowościowych, religijnych, społecznych. Choćby imigrantów, którzy często stają się w Stanach obiektem poniżenia, wyzysku i prześladowania.

W Ameryce powszechnie znana jest pańska książka "Nigdy więcej?" z podtytułem "Groźba nowego antysemityzmu". Czy klimat takiego zagrożenia rzeczywiście istnieje?

Mówi się, że świat się zmienił po 11 września 2001 roku. Dlatego, że niemożliwe stało się możliwe. Kto uwierzyłby, że Ameryka zostanie wybrana za cel ataków terrorystycznych, w których zginą tysiące ludzi? To była symfonia nienawiści. Kto mógłby uwierzyć, że po tym, co się stało, ktoś obwini za atak nie Osamę bin Ladena i Al-Kaidę, ale... Żydów i Izrael? Mało tego, kłamstwo to zostanie rozpowszechnione przez Internet i media i uwierzy w nie niemal połowa świata? Kto może uwierzyć, że 60 lat po Holokauście Żydzi w Europie staną się znów przedmiotem antysemityzmu?
Okazuje się jednak, że to jest możliwe i realne, dlatego napisałem tę książkę. Problem jest jednak szerszy. Jeżeli przy całej długiej historii antysemityzmu, przy bardzo dobrej dokumentacji przeróżnych form tego rodzaju nienawiści, ona wciąż jest generowana z jednej strony przez utrwalony średniowieczny zabobon o podłożu religijnym, z drugiej - przez współczesną instrumentację ze świata muzułmańsko-arabskiego, to o ile łatwiej mogą wybuchać potężnym płomieniem inne ogniska nienawiści? Choćby w Darfurze, gdzie ofiary liczone są już w setki tysięcy, a cywilizowany świat z jego organizacjami rozkłada ręce. Okazuje się, że świat nie jest immunizowany na nienawiść, nawet po tylu latach uodporniania go na antysemityzm, formę wydawałoby się bardzo rozpowszechnioną, typową wręcz.
Klimat dla nienawiści wciąż istnieje. Wymaga nieustannej czujność i odważnego reagowania. Także jednak nieustannego edukowania i perswadowania. Otwierania oczu i niepozwalania, aby się zamykały na zło.

Mówi pan to także jako żydowskie dziecko uratowane z Holocaustu przez Polkę?

Ocalałem dzięki bohaterskiej Polce, Bronisławie Kurpis, której zostałem powierzony jako niemowlę. Ochrzciła mnie jako Henryka Stanisława i jak matka wychowywała do 1946 roku. Wtedy okazało się, że moi rodzice Józef i Helena Foxmanowie ocaleli i są w obozie dla tzw. dipisów w Austrii. Moja wybawczyni i przybrana matka oddała mnie im. To był akt wielkości, bo przecież kochała mnie jak syna, ale też zwycięstwa nad nienawiścią tamtego czasu. Wspominając o niej, nie mogę nie wymienić innego apostoła walki z nienawiścią, Jana Karskiego. Bronisława podjęła misję ocalenia jednego żydowskiego dziecka, Jan misję powstrzymania Holocaustu w ogóle. Jako emisariusz chodził od drzwi do drzwi gabinetów wielkich ówczesnego świata i powtarzał, co się dzieje, co widział na własne oczy, o co go prosili ginący Żydzi. Nic się nie stało. Świat pozostał obojętny, miał bowiem inne sprawy na głowie: do wygrania całą wojnę, a nie zaangażowanie się w ratowanie jednego wybranego narodu. To, co zrobił wtedy ten dzielny młody Polak-katolik i dyplomata-żołnierz, jest moralnie monumentalne. Pojedynczy człowiek przeciwko całej machinie i systemowi zorganizowanej zbrodni. Przegrał, ale jakże... wygrał. W 50-lecie powstania Izraela nominowano go do Pokojowej Nagrody Nobla. Swoją misją dawał potężne argumenty na rzecz konieczności powstania tego państwa.
Myślę, że Polacy nie do końca zdają sobie sprawę, jakiej wielkości człowieka wydał ich naród. Dla nas pozostaje on także tym, który nauczył nas mieć oczy szeroko otwarte.

 




Na poczatek

  Izrael Kultura Historia Turystyka Pomoc duchowa Żydzi w Polsce Czasy i Fakty

Copyright ©2006-2007 by Gedeon