Sposób prowadzenia wojen przez Izrael realizacją talmudycznej zasady



  -  Czasy i fakty





 

 

Autorstwa pani Anety Izdebskiej - jest to praca końcowa na podyplomowych studiach "Historia i Kultura Żydów w Polsce" na Uniwersytecie Warszawskim na Wydziale Historycznym w Instytucie Historycznym.

 

Sposób prowadzenia wojen przez Izrael realizacją talmudycznej zasady wyprzedzonej obrony:

" Gdy ktoś przychodzi cię zamordować, zabij go pierwszy" (Sanhedryn 72a)

 

Zdanie "jeżeli wiesz, że ktoś chce cię zamordować, wstań i zabij go pierwszy" stanowi logiczną implikację, która staje się fałszywa tylko w jednym przypadku - gdy poprzednik jest prawdziwy, a następnik fałszywy. Dlatego, gdy komórka przeznaczona do wykonywania zadań operacyjnych otrzyma nieprawidłowe dane, zostaje usprawiedliwiona w przypadku podjęcia działań niewłaściwych. Zdanie jest prawdziwe, zadanie prawidłowo wykonane.

W przypadku, gdy na podstawie fałszywych przesłanek, zadanie zostaje wykonane prawidłowo, komórka operacyjna zostaje usprawiedliwiona za brak działań sugerowanych przez organ analizujący dane i podjęcie innych kroków. Zdanie jest prawdziwe, zadanie prawidłowo wykonane.

Jeżeli na podstawie prawdziwych, rzetelnych danych, zostały podjęte działania zgodne z logiką opartą na otrzymanych informacjach, obydwie komórki - zajmująca się gromadzeniem informacji i operacyjna zostają usprawiedliwione. Zdanie jest prawdziwe, zadanie prawidłowo wykonane.

Jeżeli dane są prawidłowe i rzetelne, a wykonanie operacji ma się nijak do logiki, która wynika ze zgromadzonego materiału i prowadzi do porażki, wtedy winny pozostaje tylko organ wykonawczy. Zdanie jest fałszywe, zadanie okazuje się porażką.

Jednak suchą logikę trudno w pełni przełożyć na zespół działań, w którego centrum stoi żywy człowiek. Powyższe rozumowanie ogranicza pierwszą część implikacji do roli sztukmistrza, który według własnego widzimisię podrzuca raz prawdę, raz fałsz, nie dbając o wartość drugiej części zdania. Ale w przypadku realizacji zasady Sanhedryn 72a właśnie pierwsza część implikacji ma największe znaczenie - wyrokami bowiem nie można szafować, decyzja odebrania życia drugiemu człowiekowi musi mieć żelazne uzasadnienie. Dlatego w pracy położyłam duży nacisk na rolę komórki wywiadowczej Izraela i, chociaż opis działań Mosadu znajduje się w wielu punktach, to zaznaczam, że nie jest to praca o Mosadzie.

Praca próbuje zaprezentować działania Izraela, które realizują talmudyczną zasadę Sanhedryn 72a w różnych aspektach i na różne sposoby.

W pierwszym odruchu zamierzałam pracę podzielić na rozdziały, ale zrezygnowałam z kompozycji podziału i nie ze względu na niewielki rozmiar pracy, lecz z przyczyn osobistych. Żydów i Arabów już wystarczająco dużo dzieli i nie chcę pogłębiać tej rozpadliny nawet w przyjętej formie wypowiedzi. Poza tym jest to opowieść o Bliskim Wschodzie. Za każdym razem, gdy mam szczęście przebywać w tej magicznej krainie czuję starożytną ciągłość duszy, starożytną ciągłość życia. Nie tylko mojej duszy, ale każdej duszy. Nie tylko mojego życia, ale życia w ogóle. Dlatego kompozycja ciągnąca się jedną nitką jak Jordan czy Nil wydała mi się lepszą muzyką - może nie do pieśni, ale do piosenki, która mimo, że opowiada o wojnach, to gdzieś głęboko wyraża prawdziwe pragnienie pokoju. W każdym razie mam taką nadzieję.

Gdy ktoś przychodzi cię zamordować, zabij go pierwszy
(Sanhedryn 72a)

Premier Binjamin Netanjahu w wystąpieniu w Knesecie 31 października 2011 roku powiedział między innymi: "Nasza polityka kieruje się dwiema kluczowymi zasadami: gdy ktoś przychodzi cię zamordować, wstań i zabij go pierwszy oraz: jeśli ktokolwiek nas rani, to ma krew na własnych rękach. [Wystąpienie premiera Netanyahu w Knescie z tłumaczeniem na język polski, publ. http://izrael.org.il/opinie/1755-bibi-knesset-speech-po-polsku.html]

Pierwsza z tych zasad pochodzi z mądrości Talmudu i stała się dobrą okazją dla "bogobojnych" chrześcijan do pokazania narodu żydowskiego jako grupy opętanych nienawiścią ludzi, którzy niszczą wszystko, co stanie im na drodze, którzy nie przestrzegają jednego z przykazań danych ludziom rękami i ustami Mojżesza. Różne mogą być źródła błędnej interpretacji, ale w tym przypadku przyczyna nieprawidłowego pojmowania talmudycznej zasady wynika z zawierzenia tłumaczeniu, które przecież w każdym przypadku jest zawsze lepszą lub gorszą interpretacją oryginału.

Piąty punkt dekalogu nie mówi "nie zabijaj", ale "nie morduj" i są to nie tylko dwa różne słowa określające czyn, ale także dwa różne jakościowo akty.

Słowo "recach" oznacza morderstwo, a zakaz brzmi "lo tircach". W akcie mordowania człowiek znajduje przyjemność w zadawaniu bólu, czerpie rozkosz z zadawania cierpienia innej istocie żyjącej lub samemu sobie. Zabijanie, określane w języku hebrajskim słowem "harag" wynika z konieczności działania, podejmowanego na przykład w obronie własnej i nie ma nic wspólnego ze znęcaniem się, z czerpaniem satysfakcji z cudzego nieszczęścia czy upokorzenia. Zabijać należy z możliwie najmniejszą dozą bólu.

Zabijaniem, a nie mordowaniem zwierzęcia jest żydowska szechita, ubój rytualny, gdzie występuje niezwykła dbałość o zminimalizowanie cierpienia zwierzęcia i raczej trudno oczekiwać tej samej jakości działania wśród tradycyjnych polskich rzeźników.

Izrael postępując zgodnie z talmudyczną zasadą wyprzedzonej obrony, nie popełnia więc na mocy przyjętych zasad grzechu, jak chciałaby część "bogobojnych" chrześcijan w punkcie, gdzie następuje akt zabijania. Ale w tym działaniu znajduje się inny niebezpieczny etycznie fragment, którym są pierwsze słowa implikacji.

"Jeżeli wiesz…". Ten fragment zasady Sanhedryn 72a rodzi duże możliwości nadużycia lub pomyłki, bowiem wiedza nie zawsze jest pewna, nie zawsze podmiot tej wiedzy, czyli człowiek, który przynosi informację o czyhającym zagrożeniu, ma uczciwe intencje - być może załatwia zupełnie prywatne porachunki, a być może zwyczajnie się myli. Dlatego przyjmując w polityce państwowej jako jedną z podstawowych zasad talmudyczną zasadę wyprzedzonej obrony, potrzebne jest stworzenie systemu szczegółowej, niemal doskonałej autokontroli lub niezwykłe zaufanie do ludzi, którym powierzono zdobywanie wiedzy określającej pierwszą część implikacji.

Historia Izraela i współczesne wydarzenia potwierdzają, że ludzi, którym powierzono zdobywanie i interpretację informacji, wybrano bezbłędnie, a społeczeństwo naznaczone piętnem wspólnego cierpienia, jakim był Holokaust, doskonale z nimi współpracuje. Zadanie kontrolowania bezpieczeństwa w zakresie pierwszej części implikacyjnej zasady, czyli zadanie sprawdzania, czy zagrożenie istnieje, powierzono komórce, której nazwę zna cały świat, która wzbudza strach i podziw. Pierwszą część talmudycznej zasady wyprzedzonej obrony w większości przypadków formułuje Mosad.

Izraelska agencja wywiadowcza powstała właściwie już w 1948 roku jako Departament Wydziału Operacyjnego Sztabu Generalnego i zajmowała się głównie sprawami wojskowymi, co wynikało z konieczności obrony przed agresywnymi arabskimi sąsiadami. W 1951 roku Departament został przemianowany na Aman, czyli Agencję Wywiadu Wojskowego. W miesiąc po powstaniu DWOSG utworzono Służbę Bezpieczeństwa Wewnętrznego zwaną Szin Bet albo Szabek. W wyniku różnych wewnętrznych perypetii komórek wywiadowczych wykrystalizował się w 1951 roku Instytut Koordynacji, który w 1963 roku został przemianowany na Mosad, czyli Instytut Wywiadu i Zadań Specjalnych.

Mogłoby się wydawać, że działania Mosadu nie są niczym wyjątkowym, bowiem przecież wszystkie wywiady i kontrwywiady na świecie pracują w ten sam sposób i w tym samym celu - gromadzą dane, informacje, aby wśród nich odczytać te, które są istotne. Jednak w przypadku Izraela działania służb specjalnych, wojska i ludności cywilnej wyjątkowo współgrają, tworząc niezwykły, zabójczy dla potencjalnego agresora mechanizm, chociaż zdarza się, że ten mechanizm niszczy swoje własne elementy, zupełnie jakby ktoś czasem zapominał, że w realizacji talmudycznej zasady wyprzedzonej obrony, podobnie jak w realizacji jakiekolwiek innego zadania, najwyższą wartością zawsze pozostaje życie człowieka. Eli Cohen, jeden z najlepszych szpiegów Izraela zginął, wcześniej poddany okrutnym torturom, właśnie przez brak szacunku dla ludzkiego życia:

"Do dziś, czterdzieści lat po śmierci Eliego Cohena, Syria nadal odmawia wydania jego ciała, żeby mógł zostać pochowany w Izraelu. Eli Cohen nadal jest uznawany za jednego z bohaterów Mossadu. Jednak wielu kieruje na Mossad oskarżycielski palec. Członkowie rodziny i pisarze utrzymują, że Mossad wykorzystywał Eliego z ogromną lekkomyślnością, nakazując mu nadawać meldunki codziennie, a czasem dwa razy dziennie. Mossad kazał nawet Eliemu regularnie składać raporty z debat syryjskiego parlamentu, chociaż ich znaczenie było znikome. Bezsensowne zadanie, które naraziło Eliego na niepotrzebne ryzyko.
    Eli Cohen był wielkim szpiegiem i spotkał go los wszystkich wielkich szpiegów.
    Nadmierna pewność siebie i przesadzone żądania pracodawców doprowadziły ich do śmierci". [M. Bar-Zohar, N. Mishal, Mossad. Najważniejsze misje izraelskich tajnych służb. Rebis, Poznań 2012, s. 169.]

Elli Cohen nie mógł już ocenić swoich pracodawców, ale tę możliwość miała Sylvia Rafael po porażce w Lillehammer, kiedy omyłkowo zastrzelono niewinnego człowieka - młodego Norwega Ahmeda Bouchiki. Dramat rozegrał się 21 lipca 1973 roku:

"Po skandalu w Lillehammer coś we mnie pękło(…). Straciłam chęć współpracy z ludźmi, których kiedyś tak szanowałam. Znałam niezrównanych bohaterów, wybitne jednostki, a nagle zobaczyłam ich w innym świetle. Jaka szkoda… " [R. Oren, M. Kfir, Sylvia. Agentka Mossadu. Znak, Kraków 2013, s. 8.]

Ktoś mógłby wzruszyć ramionami i stwierdzić lakonicznie: "gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą" lub użyć innej tak zwanej mądrości życiowej w postaci: "ten się nie myli, kto nic nie robi". Żadna z tych ludowych "złotych myśli" nie ma w tym przypadku zastosowania, ponieważ nie chodzi tu o straty finansowe, czy materialne, ale o życie człowieka.

Stosowanie zasady wyprzedzonej obrony w polityce obronnej państwa niesie ze sobą ryzyko oskarżenia o prowadzenie działań ofensywnych, od których Izrael przecież odżegnuje się w pełni. W części opinii znawców problematyki Bliskiego Wschodu ta obawa stanowiła przyczynę zwłoki w podjęciu działań obronnych w czasie wojny Jom Kipur. Zbieżny z powyższym pogląd reprezentowała również część ówczesnych izraelskich notabli:

"Część ministrów uznała, że Izrael powstrzymał się od ataku prewencyjnego, aby nie zostać oskarżonym o rozpoczęcie wojny". [M. Bar-Zohar, N. Mishal, op. cit., s. 239.]

Jednak wystarczy przyjrzeć się bliżej niemal wszystkim bliskowschodnim wydarzeniom aby zauważyć, że żydowskie państwo zawsze stara się wyczerpać wszystkie możliwości dyplomatyczne przed podjęciem jakichkolwiek agresywnych ruchów.

Mniejszych i większych arabskich prowokacji mających miejsce przed wojną sześciodniową nie da się policzyć, a jednak mimo to Żydzi reagowali jedynie w sposób konieczny, nie podejmując żadnych działań o charakterze wojennym. Izraela nie sprowokowały ani przegrupowanie wojsk na Synaju, ani ani blokada Cieśnin Tirańskich, która była de facto pierwszym wystrzałem. Dopiero ostrzał przez jordańskie wojska osiedli żydowskich położonych w strefie Gazy spowodował izraelską ofensywę. Ofensywę, a nie zepchniętą w głąb wojnę obronną, charakterystyczne jest bowiem dla izraelskiego systemu militarnego wyciąganie pazurów poza obręb własnego terytorium - w ten sposób dzieło zniszczenia przesuwa się na obszar agresora.

Mistrzostwem taktycznym, gdzie elementy działania wywiadu, a następnie operacji wojskowej współgrały ze sobą jak doskonała orkiestra, był manewr ataku lotniczego na wojskowe lotniska egipskie w tejże wojnie. Wprawdzie o roli wywiadu w przygotowaniach do wojny z 1967 roku niewiele można się dowiedzieć, ale przecież izraelscy piloci nie szukali celów w Egipcie po omacku! Trafili bezbłędnie i w ciągu 7 minut i 45 sekund zniszczyli egipskie siły powietrzne, a w kilka godzin później ofiarą padły lotniska jordańskie. Arabskie maszyny mig-21, niezwykle niebezpieczne, nawet nie zdążyły wystartować. Jest to drugi aspekt stosowania zasady Sanhedryn 72a - uderzać najmocniej jak to tylko możliwe, w punkty najczulsze i najlepiej poza własnym domem. Izraelczycy skoncentrowali pierwszy impet na lotnictwie, a nie na czołgach, ponieważ znali potężne możliwości samolotu, którym dysponowała armia egipska; informacje zostały zdobyte właśnie dzięki niezwykłej operacji Mosadu.

Zdobycie samych informacji na temat legendarnego w tamtych czasach rosyjskiego samolotu wydawało się operacją może nie niemożliwą, ale bardzo trudną. W 1965 roku ramsad, którym to mianem określa się szefów Mosadu, generał Meir Amit, usłyszał od ówczesnego dowódcy sił powietrznych Ezera Weizmana, że ten nie chce informacji lecz maszynę. Amit ledwo się opanował, aby nie puknąć się w czoło, ale odpowiedział tylko:

- Oszalałeś? Na całym Zachodzie nie ma ani jednego samolotu tego typu! [Ibidem, s. 174.]

To była pierwsza lecz nie ostateczna reakcja. Następną stało się szukanie możliwości i, jak w wielu przypadkach, pomogło szczęście. Okazało się, że pewien iracki Żyd, Josef Szemesz, awanturnik, kombinator i bawidamek, zna pilota irackich sił powietrznych Munira Redfę, chrześcijanina, rozgoryczonego brakiem awansu i sfrustrowanego koniecznością bombardowania kurdyjskich wiosek. Mosad z pomocą Szemesza popracował nad irackim lotnikiem i 19 lipca 1966 roku iracki mig-21 najpierw przekroczył granicę izraelskiej przestrzeni powietrznej, a następnie bezpiecznie wylądował w bazie Hatzor. Żydowscy inżynierowie i piloci dostali 10 miesięcy przed wybuchem wojny perełkę do ręki. Niemożliwe stało się możliwym, ale paranormalność tej sytuacji miała dalszy ciąg, po dwudziestu dwóch latach, w dniu pogrzebu irackiego pilota, który zmarł na zawał:

"To był czysty surrealizm - powiedział Liron. - Izraelski Mosad opłakiwał irackiego pilota…" [Ibidem, s. 174-182.]

Według danych Wikipedii, internetowego dzieła kształtującego tak zwaną wiedzę społeczną, polotu Amita zabrakło kolejnemu ramsadowi Zwi Zamirowi, który zdawał się nie rozumieć, że działanie izraelskiego systemu militarnego opartego na talmudycznej zasadzie Sanhedryn 72a, od wywiadu oczekuje pracy szczególnej jakości:

"W 1963 kierownictwo nad Mossadem przejął Meir Amit, który dążył do przekształcenia organizacji w poważną i nowoczesną agencję wywiadowczą. Nowy szef postanowił, że główne wysiłki Mossadu skoncentrują się na rzeczy, którą uważał za najważniejszą, tj. na pozyskiwaniu danych wojskowych i politycznych o krajach arabskich, m.in. Egipcie, Syrii, Jordanii i Iraku. Okazało się to bardzo trafną decyzją. Mossad i wywiad wojskowy Aman kierowane podczas wojny przez Amita oraz zbierane dane wywiadowcze na temat ruchów i poczynań wojsk arabskich przed wojną i podczas jej trwania były najważniejszymi czynnikami sprawczymi przygniatającego zwycięstwa Izraela w wojnie sześciodniowej w 1967. Porzucenie tej koncepcji przez następcę Meira Amita, Zwi Zamira, okazało się fatalne w skutkach dla całego Izraela, Mossadu oraz Amanu podczas wojny Jom Kipur. Służby wywiadowcze nie wykryły przygotowań Arabów do ataku, Mossad nie potrafił przewidzieć, że Egipcjanie sforsują Kanał Sueski, oraz wartości ich siły bojowej, której nie doceniał." [http://pl.wikipedia.org/wiki/Mossad]

Wojny Jom Kipur Żydzi nie przegrali, a jednak uznali za porażkę, przede wszystkim dlatego, że walki przesunęły się w strefę nadzorowaną przez żydowskie wojska. Synaj i Wzgórza Golan pozostawały w 1973 roku pod kontrolą Izraela, a tymczasem połączone siły Egiptu i Syrii 6 października najechały te tereny. Wprawdzie przewaga wojsk arabskich trwała 2-3 dni, ale wojna kosztowała Izrael 2656 zabitych i 7251 rannych. Dochodziło jeszcze zniszczenie mitu o własnej przewadze.

O to, który z aspektów zasady wyprzedzonej obrony został zaniedbany, toczyła się później burzliwa batalia w izraelskim sądzie, natomiast na pewno krzywdzącym jest potępienie i obwinianie w rozgrywce Jom Kipur ówczesnego szefa Mossadu. Zawiódł najwyraźniej sam mechanizm implikacji "jeżeli wiesz, że ktoś chce cię zabić, wstań i zabij go pierwszy". Wiedza została zdobyta, ale mimo ostrzeżeń nikt nie wstał, wszyscy spali:

"Zamir przeszedł na emeryturę wśród powszechnych pochwał dla jego osiągnięć. Uznano go za jedynego przedstawiciela wywiadu, który ostrzegał o militarnych przygotowaniach Syryjczyków i Egipcjan i który zdobył kluczowy raport o rychłym ataku na Izrael. Gdyby izraelscy przywódcy poświęcili więcej uwagi jego ostrzeżeniom i nakazali natychmiastowe uderzenie prewencyjne, to najprawdopodobniej Izrael osiągnąłby dużo lepsze rezultaty". [M. Bar-Zohar, N. Mishal, op. cit., s. 239.]

Generałem, który ponosił główną winę za porażkę wojny Jom Kipur był szef Amanu (Agencji Wywiadu Wojskowego) generał Eli Zeira, który właściwie zignorował raport Mossadu, podobnie jak kilku innych ministrów. Eli Zeira postanowił dowieść własnej niewinności i na temat wydarzeń z 1973 roku napisał książkę. Miał prawo. Ale zrobił coś, co wskazywało, że nigdy nie powinien piastować funkcji, jaką powierzyło mu państwo - w 2004 roku, kiedy opublikowano nowe wydanie jego książki, ujawnił tożsamość Anioła, arcyszpiega pracującego dla Izraela na terenie Egiptu. Aszran Marwan, zięć prezydenta Nasera, człowiek który ostrzegł Żydów przed nadchodzącą wojną, zginął 27 czerwca 2007 roku. Mordercy nadal pozostają na wolności. [Ibidem, s. 241.]

Stosowanie przez Izrael zasady Sanhedryn 72a w znaczący sposób stabilizuje równowagę sił nie tylko na Bliskim Wschodzie, ale na całym świecie. Posiadanie bomby atomowej przez kraje, którymi rządzą sfrustrowani, pełni nienawiści ludzie może przyczynić się do zagłady totalnej, ale Wielki Brat, jak mówi się kpiąco o Stanach Zjednoczonych, zdaje się często tego zagrożenia nie rozumieć. Jednak Izrael niszczy wszelkie zalążki produkcji śmiercionośnego narzędzia w krajach arabskich, więcej - przez likwidację planistów stara się nie dopuścić do powstawania planów. Dlatego w wojnie Izraela przeciw atomowym zagrożeniom giną często naukowcy pracujący dla arabskich programów jądrowych.

Pani doktor Helena Datner, recenzując pracę, zwróciła uwagę, że bezrefleksyjna informacja o wyrokach wykonywanych na naukowcach nie akcentuje natywnej kontrowersji tego aktu. To prawda. Ponieważ rozważanie problemu przynosi najlepsze efekty, kiedy można odnieść się do sytuacji konkretnej, czy to realnej, czy to wymyślonej, wyobraźmy sobie naukowca, który od godziny 9 do 17 pracuje przy wielkim projekcie pokojowym, przy czym zasługi w tej pracy ma ogromne. Ale o godzinie 19 wchodzi do zupełnie innego budynku i do późnych godzin nocnych pracuje nad stworzeniem narzędzia zagłady. Osiągnięcia, choćby nie wiadomo jak wielkie w tym pierwszym, "dobrym" projekcie nie usprawiedliwiają takiego człowieka nawet w minimalnym stopniu, bowiem stanowi on zagrożenie dla życia innych. Żadna z rzeczy stworzona przez człowieka nie powinna zagrażać ani twórcy, ani innym ludziom, a nauka w szczególności.

Siłą rzeczy przychodzą na myśl nazistowskie eksperymenty "naukowe".

Judaizm jak mało która, albo wręcz jak żadna inna religia zdaje sobie sprawę z mocy posiadania wiedzy - kiedy człowiek raz sięgnął po zakazany owoc, musi liczyć się z faktem, że od tej pory będzie otrzymywał wiedzę dobrą i złą, a tak naprawdę tylko złą i jedynie przez działanie własnej woli może nadać jej pozytywny aspekt:

"I sprawił Bóg, że wyrosły z ziemi wszelkie drzewa, przyjemne do oglądania i dobre do jedzenia. I Drzewo Życia w środku ogrodu, i Drzewo Poznania dobra i zła". [Tora, Bereszit. Pardes Lauder, Kraków 2001, s.18.]

Izrael w zwalczaniu atomowego zagrożenia wydaje się osamotniony. W 2007 roku premier Olmert spotkał się z prezydentem Bushem i zasugerował, aby Stany Zjednoczone uderzyły na syryjski reaktor, bowiem wywiad określił dokładnie jego położenie i stan zaawansowania wirówek. Poza tym izraelski wydział nasłuchu dostarczył transkrypcje gorączkowych rozmów między Damaszkiem a Phenianem, ale amerykański prezydent odmówił pomocy. Kiedy dostarczono Stanom twardy dowód w postaci skażonych próbek gruntu zebranych w pobliżu reaktora przez agentów Mosadu, Amerykanie przyznali, że sprawa jest poważna, co jednak nie spowodowało żadnej sensownej reakcji z ich strony:

" - George, proszę cię o zbombardowanie kompleksu - powiedział Olmert.
- Nie mogę usprawiedliwić ataku na suwerenne państwo - odparł Bush - o ile moje agencje nie ogłoszą, że to program zbrojeniowy.
Bush zalecił "wykorzystanie dyplomacji".
- Ta strategia bardzo mnie niepokoi - powiedział szczerze Olmert. - Zrobię wszystko, co uważam za konieczne dla ochrony Izraela.
- Ten facet ma jaja - stwierdził potem Bush. - Dlatego go lubię." [M. Bar-Zohar, N. Mishal, op. cit., s. 294.]

Prezydentowi Bushowi i jego gabinetowi esencji męskich atrybutów zabrakło i Izraelczycy załatwili sprawę po swojemu. Zasada sformułowana w Talmudzie, Sanhedryn 72a miała w tym przypadku uzasadnienie tak mocne, jak rzadko kiedy. 5 września 2007 roku około godziny 23:00 siedem myśliwców F-15 dotarło z izraelskiej bazy lotniczej Ramat Dawid nad syryjski Dayr az-Zur. Piloci starannie wymierzyli cel i uderzyli rakietami powietrze-ziemia typu Maverick prosto w serce reaktora. Aby wzmocnić pewność zniszczenia śmiercionośnej fabryki, z samolotów wyleciały 3-tonowe bomby dokładnie trafiając w jądrowego potwora.

Do zniszczenia pozostał jeszcze mózg, czyli generał Muhammad Sulajman, najbliższy doradca syryjskiego prezydenta Asada w sprawach wojskowych i obronnych, a przede wszystkim wysokiej rangi członek syryjskiej Komisji Badań Naukowych pracującej między innymi nad programem jądrowym.

2 sierpnia 2008 roku dwóch nurków wynurzyło się z wody i każdy z nich oddał po jednym strzale z broni snajperskiej, celując w głowę Sulajmana siedzącego na werandzie w nadmorskiej willi. Obydwie kule trafiły bezbłędnie. Strzały zostały oddane z odległości 150 metrów.

Opisywane powyżej zdarzenia mają w większości charakter prewencyjny i zgodność z zasadą wyprzedzonej obrony raczej nie podlega w ich przypadku dyskusji. Jak się ma jednak sprawa z działaniami post factum? Z zemstą na nazistach czy też na sprawcach masakry w Monachium? Dlaczego Żydzi nie stosują chrześcijańskiej zasady "jeżeli ktoś uderzy cię w jeden policzek, nadstaw drugi?" Odpowiedź jest banalna: bo są Żydami, a nie chrześcijanami, a w Judaizmie najwyższą wartością jest życie człowieka, której istotą jest godność, a jednym z atrybutów bezwzględne, niezaprzeczalne prawo do obrony.

Siła Izraela tkwi między innymi w poczuciu, że uderzenie w jednego Żyda jest uderzeniem w cały naród żydowski, a uderzenie w naród żydowski jest zawsze ciosem wymierzonym w konkretnego człowieka, a nie w jakiś abstrakcyjny polityczny twór. Jednak w przypadku aktów zemsty wiedza rozszerza się na pole przeciwnika i jest to wiedza-ostrzeżenie lub wiedza-informacja. I nie tworzy się w ten sposób żadna metafora zasady wyprzedzonej obrony, nie ulega ona modyfikacji, ale pojawia się w tym miejscu jej kolejny aspekt - ostrzeżenie, albo informacja, która winnym niesie tylko jedno słowo: zginiesz. Dlatego musiał umrzeć Eichmann, dlatego musieli umrzeć sprawcy masakry w Monachium.

Jest jednak w historii niezwykły fakt, który pokazuje styk dwóch aspektów zasady sformułowanej w Talmudzie Sanhedryn 72a - styk wyprzedzonej obrony i jednocześnie zemsty, przy czym owo wyprzedzenie stało się narzędziem działania post factum. I znowu rolę zagrała wiedza i w tym przypadku jakże nietypowa, bo o własnym cierpieniu.

Micwa obrzezania nie ma żadnego logicznego uzasadnienia, w tej chwili mówi się o higienie, o likwidacji zagrożenia stulejką, ale tak czy inaczej są to wyjaśnienia współczesne. Jednak być może ??? nakazał Żydom obrzezanie po to, aby wiedzę, że szczyt bólu następuje po trzech dniach, synowie Jaakowa wykorzystali w akcie zemsty na mieszkańcach miasta Szachem, być może Najwyższy chciał nauczyć Naród Izraela, że najważniejsza w walce jest właśnie siła umysłu, wiedza:

"Synowie Jaakowa podstępnie powiedzieli Szechemowi i jego ojcu Chamorowi w odpowiedzi, bo uczynił nieczystą Dinę, ich siostrę: Nie możemy tak zrobić, by oddać naszą siostrę mężczyźnie, który nie jest dla nas obrzezany, bo jest to dla nas hańba. Tylko pod tym warunkiem przystaniemy do was, jeśli będziecie jak my: obrzezując u siebie każdego mężczyznę. I damy wam nasze córki, a wasze córki weźmiemy sobie, osiądziemy z wami i będziemy jednym narodem.[…]
    I stało się to na trzeci dzień, gdy byli w bólach. Dwóch synów Jaakowa, Szimon i Lewi, bracia Diny, wzięli każdy swój miecz, weszli pewnie do miasta i pozabijali wszystkich mężczyzn." [Tora, Bereszit. Pardes Lauder, Kraków 2001, s. 220.]

Działanie do złudzenia przypomina atak na egipskie lotnictwo w wojnie sześciodniowej - zmiękczyć główną siłę przeciwnika, reszta stanie się łatwa.

W tej samej wojnie pojawił się inny niezwykły sposób realizacji zasady Sanhedryn 72a, który nie był ani wyprzedzonym atakiem ani zemstą post factum. Po zdobyciu Jerozolimy w 1967 roku Mosze Dajan, widząc flagę izraelską zatkniętą na złotej kopule Meczetu Omara, kazał natychmiast ją zdjąć i oddał Wzgórze w ręce Jordańczyków. Meczety pozostały nietknięte, a dzisiaj stosunki Izraela z Jordanią są nadzwyczaj poprawne. Jeżeli założyć, że gest realizował zasadę wyprzedzonej obrony, która brzmi: "jeżeli wiesz, że ktoś chce cię zabić, wstań i zabij go pierwszy", to kogo zabił w tym momencie Mosze Dajan? Nie umiałam sama odpowiedzieć na to pytanie, więc zapytałam siedzącego obok na fotelu mojego partnera. Uśmiechnął się i odpowiedział krótko:

- Zabił demona niepokoju, demona zabijania.

Demony mają to do siebie, że łatwo je wskrzesić. Po wielu latach, w 2000 roku, inny weteran wojny sześciodniowej Ariel Szaron wtargnął na Wzgórze Świątynne ochraniany przez setkę policjantów i trudno powiedzieć, czy proces starzenia się byłego ministra obrony spowodował zaburzenie zdolności przewidywania, czy była to zwykła chorobliwa ambicja, która kazała zrobić cokolwiek, co przypomniałoby ludziom o istnieniu odchodzącego powoli w niepamięć generała:

"We wrześniu 2000 roku, dwa miesiące po odrzuceniu przez Arafata izraelskiej oferty, starzejący się, lecz pełen werwy Ariel Szaron, były izraelski generał i minister obrony, otoczony setkami uzbrojonych i gotowych do starć z tłumem policjantów ostentacyjnie udał się na Wzgórze Świątynne.[…]
    Pojawienie się Szarona na Wzgórzu Świątynnym Palestyńczycy potraktowali jak wrzucenie zapałki do beczki z prochem. Wybuchły zamieszki. Ze Wzgórza Świątynnego palestyńska młodzież obrzuciła kamieniami, kawałkami żelastwa i różnego rodzaju odpadami Żydów modlących się przy Ścianie Płaczu w przededniu Rosz Ha-szana, żydowskiego Nowego Roku. Izraelscy policjanci ostrzelali demonstrujący tłum, zabijając czterech i raniąc dwustu Palestyńczyków". [D. K. Shipler, Arabowie i Żydzi w Ziemi Obiecanej. Świat Książki, Warszawa 2003, s. 16.]

Zamieszki przeniosły się później na Stare Miasto, następnie do miast i obozów uchodźców na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy, wreszcie dotarły do wnętrza izraelskiego państwa.

Wydaje się, że Izraelczycy realizując talmudyczną zasadę wyprzedzonej samoobrony, czasem pojmują treść ustępu Sanhedryn 72a zbyt wąsko. Rozszerzeniem talmudycznego fragmentu podanym wprost powinien być nakaz nieprowokowania i przestrzegania wcześniej przyjętych zasad regulujących stosunki międzynarodowe.

Trzynaście lat po prowokacji Ariela Szarona w pewien słoneczny poranek nad Wzgórzem Świątynnym krążyły dwa helikoptery. Działo się coś dziwnego, wszystkie wyjścia z placu pod Ścianą Płaczu zostały zamknięte, nie można było ani wejść, ani wyjść. Na zadawane przez nas pytania, strażnicy nie odpowiadali. Wreszcie, po kilkunastu minutach bramki otwarto. Stanęłam w kolejce chętnych do zwiedzania Haram al-Szarif, przede mną stali amerykańscy Żydzi. Głośni, w jarmułkach, agresywni, pewni siebie, aroganccy, wszyscy mieli wyciągnięte na piersi mniejsze lub większe wisiorki z Gwiazdą Dawida. Okazało się, że to dla ich bezpieczeństwa śmigłowcowy patrol kontrolował teren Wzgórza Świątynnego. Obok, przed wejściem na teren muzułmańskich modlitw, widnieje tablica z wypisaną prośbą rabinatu, aby wyznawcy Tory nie wchodzili na Wzgórze Świątynne. Rozumiem ciekawość człowieka, rozumiem element nieposłuszeństwa, bowiem swoją gwiazdkę schowałam pod ubranie, a na pytanie strażników izraelskich: Żydówka? odpowiedziałam zgodnie z prawdą: tajeret. Nie chciałam zwiedzać Wzgórza pod eskortą, którą otrzymali Amerykanie, ale też nie wchodziłam w butach do małych meczecików na powietrzu, gdzie boso modliły się Muzułmanki. Tak robili turyści, których wcześniej na dole widziałam pod opieką księdza. Przecież Mosze Dajan nie po to oddał nienaruszone Wzgórze Świątynne Arabom, chociaż mógł zniszczyć meczety, aby teraz kpiono z ich religii. Jeżeli Izrael modli się o pokój, to niech modli się mądrze zawsze i wszędzie.

Stosowanie zasady wyprzedzonej obrony to również codzienna prewencja. Kontrole przed wejściem do marketów, urzędów, na dworce, do muzeów. Turystom z zewnątrz często ta ostrożność wydaje się przesadzona, wręcz irytująca, ale chyba lepiej pokazać plecak i przejść przez bramkę niż zostać rozerwanym przez bombę. Czasem można paść ofiarą izraelskiego systemu bezpieczeństwa, będąc nawet Bogu ducha winnym.

Pewnego dnia robiliśmy zdjęcia pod wielką menorą stojącą naprzeciwko Knesetu, oprócz naszej dwójki nie było już nikogo. Zobaczyłam kota, odstawiłam plecak i podeszłam do zwierzaka z aparatem. Jak spod ziemi wyłonił się żołnierz, który krzyczał, aby się odsunąć, ponieważ chce zabezpieczyć pakunek - wiedzieliśmy, że później go wysadzą, bowiem kilka dni wcześniej byliśmy świadkami takiej akcji przy bramie Jafy.

- Stój! - krzyknęłam po polsku - pieniądze, dokumenty, paszporty! Zwariowałeś?!

Żołnierz najpierw pogroził nam palcem i powiedział po angielsku, aby nie zostawiać bagażu bez opieki. Potem uśmiechnął się i zniknął. Udało nam się osiągnąć pokojowe rozwiązanie. Nie wiem, czy tak samo potoczyłyby się wydarzenia, gdyby między sobą rozmawiało dwóch mężczyzn.

Ponieważ już tyle bliskowschodnich pokojowych programów upadło, być może problem tkwi właśnie w płci rozmów. Obydwa narody rozdzieliła Sara, kiedy kazała Awrahamowi, aby ten wypędził Hagar, niewolnicę, matkę Jiszmaela, od którego początek biorą Arabowie:

"Sara zobaczyła, jak naigrywał się syn Egipcjanki Hagar, którego [ta] urodziła Awrahamowi. I powiedziała: Wygoń tę niewolnicę i jej syna , bo nie będzie syn tej niewolnicy dziedziczył z moim synem, z Jicchakiem!". [Tora, Bereszit. Pardes Lauder, Kraków 2001, s. 128.]

Religijny aspekt konfliktu ma zatem swoje źródło w niezgodzie między kobietami i być może obydwa narody, żydowski i arabski potrzebują kobiet, aby ten konflikt zażegnać. Nie jest to wbrew pozorom feministyczny punkt widzenia, ale próba znalezienia drogi do pogodzenia się obydwu zwaśnionych stron, chociaż rabin David Hartmann twierdził, że spór arabsko-izraelski jest wyłącznie świecki:

"Niemal cały spór arabsko-izraelski ma świecki charakter, dotyczy spraw przyziemnych, jest zbrojnym konfliktem o terytorium i bezpieczeństwo wojskowe i wynika z antagonizmu kultur". [D. K. Shipler, op. cit., s. 157.]

Ale rabin nie musi mieć racji albo może mieć rację częściowo. W obydwu kulturach elementy kobiece, które dają życie i chronią życie, a jednocześnie są pełne delikatności, zostały zepchnięte głęboko na spód - w kulturze arabskiej ze względu na taką a nie inną rolę kobiety, w kulturze żydowskiej izraelskiej ze względu na "produkcję" żołnierek, którym do kobiecej delikatności jest chyba coraz dalej. Znamiennym jest fakt, że jedna z Izraelek wydała w Polsce książkę, gdzie na okładce widnieje jej zdjęcie w wojskowym mundurze, chociaż książka wcale nie opowiada o wojnach.

David Shipler w cytowanej już tutaj książce "Arabowie i Żydzi w Ziemi Obiecanej" pisał:

"Cokolwiek wydarzy się w sferze dyplomacji i wojny, jakakolwiek ziemia zostanie zdobyta bądź utracona, jakiekolwiek zostanie osiągnięte porozumienie i kompromis - pewne jest jedno: w przyszłości Arabowie i Żydzi pozostaną na tej udręczonej ziemi bliskimi sąsiadami i więźniami własnych lęków. Nie uwolnią się od siebie. Zwycięstwa i traktaty również nie przyniosą im pokoju. Jeżeli w ogóle osiągną pokój, to patrząc sobie prosto w oczy". [Ibidem, s. 35.]

Może będą to oczy dwóch kobiet wolnych od agresji, pragnienia dominacji, pragnienia zwycięstwa, za to wypełnione wolą osiągnięcia porozumienia, zawarcia pokoju, stworzenia domu, w którym panują spokój i radość, bowiem stosowanie zasady wyprzedzonej obrony może mieć również charakter pokojowy, o czym przekonał świat Mosze Dajan po zdobyciu Jerozolimy w wojnie sześciodniowej.

Chcąc dokonać suchego podziału sposobów realizacji zasady wyprzedzonej obrony przez państwo Izrael, możemy podzielić je na dwie wielkie kategorie: wojenne i pokojowe.

W skład działań wojennych wchodzą: zbieranie informacji, atak poza własnym terenem, uderzanie możliwie największą siłą, niedopuszczanie do wojny defensywnej, okupowanie przez pewien czas części terenów agresora, likwidacja pomysłodawców operacji wymierzonych przeciw Izraelowi.

Pokojowe działania to przede wszystkim działania dyplomatyczne i samoograniczające - jak rezygnacja z wysadzenia meczetów na Wzgórzu Świątynnym. Należy również pamiętać, że język arabski jest w Izraelu drugim językiem urzędowym.

Zakończenie

Nadzieję na porozumienie, więcej, na trwałe zjednoczenie wyraziłam w innej swojej pracy takimi słowami:

"Mimo konfliktów i wzajemnej niechęci czy wręcz wrogości wyznawców Tory i Koranu, wierzę w zjednoczenie Bliskiego Wschodu i powstanie silnej pokojowej Unii Arabsko-Żydowskiej, do której będą należeć wszyscy Arabowie i wszyscy Żydzi na świecie. Ufam w rozsądek Muzułmanów i Żydów. Jedni stworzyli algebrę, drudzy teorię względności i niemożliwe jest, aby nie nastał kiedyś czas mądrości obydwu narodów, kiedy jedni i drudzy zrozumieją, że mury żadnego miasta nie są więcej warte niż życie choćby jednego człowieka. Nawet jeżeli są to mury Jerozolimy". [A. Izdebska, Przebieg walk o Jerozolimę w czasie wojny sześciodniowej, praca złożona w Instytucie Historii UW, Warszawa 2013.]

A potem, po sformułowaniu tej myśli, miałam sen na jawie. Śniło mi się, że czas zjednoczenia Żydów i Arabów nastał. Pewnego dnia otworzyłam Talmud, wyszukałam fragment Sanhedryn 72a i osłupiałam. Talmud, Sanhedryn 72a we wszystkich wydaniach na świecie zaczynał się słowami: "Teraz, kiedy już wiesz na pewno, że nikt nie chce cię zabić…"

 

Wykaz źródeł i literatury

Talmud Babiloński, Gemara edycji wileńskiej z objaśnieniami i komentarzami Berachot rozdz. II, Kiduszin rozdz. III, Bawa Kama rozdz. I . Pardes Lauder, Kraków 2010
Tora, Bereszit. Pardes Lauder, Kraków 2001

Literatura podstawowa

Bar-Zohar Michael, Mishal Nissim, Mossad. Najważniejsze misje izraelskich tajnych służb. Rebis, Poznań 2012
Oren Ram, Moti Kfir, Sylvia. Agentka Mossadu. Znak, Kraków 2013
Shipler David K., Arabowie i Żydzi w Ziemi Obiecanej. Świat Książki, Warszawa 2003

Inne
Portal Erec Israel, Portal Wikipedia, Izdebska Aneta, Przebieg walk o Jerozolimę w czasie wojny sześciodniowej, praca złożona w Instytucie Historii Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2013

 




 




Na poczatek

  Izrael Kultura Historia Turystyka Pomoc duchowa Żydzi w Polsce Czasy i Fakty

Copyright ©2014 by Gedeon