/2018 r./
Wszystkie akty terroru są odrażające. Deklaracje
otwartej nienawiści oraz liczne groźby ze strony Hamasu
wyraźnie potwierdzają to, co jest zapisane w statucie tej organizacji
terrorystycznej - pragnienie zniszczenia żydowskiego państwa
Izrael. Wszelkie działania podejmowane przez Siły Obronne
Izraela na dłuższą metę okazują się mało skuteczne, ponieważ
młodzi ludzie żyjący w Strefie Gazy są zdesperowani. Ich beznadziejne
położenie wynika z głębokiego kryzysu humanitarnego, który od
wielu lat utrzymuje się na tym wyizolowanym obszarze położonym
między Izraelem a Egiptem. Kryzys gospodarczy i brak jakichkolwiek
perspektyw jest w bezwzględny sposób wykorzystywany przez ekstremistyczne
organizacje islamskie, które radykalizują młodych ludzi, zachęcając
ich do aktów przemocy przy ogrodzeniu granicznym strefy.
Jeżeli chodzi o stronę palestyńską, to nikt
znający historię regionu, nie oczekuje po nich odpowiedzialnego
zachowania. Jednak od Izraela oczekuje się długoterminowej strategii
i dążenia do znalezienia trwałego rozwiązania konfliktu, które
nie ograniczy się jedynie do wydania deklaracji, ale w rzeczywisty
sposób rozwiąże trudności Strefy Gazy. Może to niektórych dziwić,
że państwo będące ofiarą licznych ataków terrorystycznych, i
będące celem nieustannego ostrzału rakietowego prowadzonego
ze Strefy Gazy, ma teraz zaangażować się w działania humanitarne
na rzecz poprawy warunków życia mieszkańców tej strefy. Jednak
wydaje się oczywistym, że tylko znalezienie długoterminowego
rozwiązania dla Strefy Gazy, poprawi także warunki bezpieczeństwa
mieszkańców izraelskich społeczności położonych wokół strefy.
Oczywiście, będzie to z pewnością wiązało się, z dużymi kosztami,
które będzie musiało ponieść całe społeczeństwo Izraela.
Obecnie mieszkańcy Strefy Gazy mogą korzystać
z energii elektrycznej przez 3 do 4 godzin dziennie. W wyniku
katastrofalnej gospodarki ściekami, około 95% wody jest niezdatnej
do picia (według standardów WHO). Ścieki publiczne są
bezpośrednio odprowadzane na ulice lub do morza, ponieważ oczyszczalnia
ścieków jest nieczynna. W większości miejscowości i wiosek w
Strefie Gazy nie istnieją normalnie funkcjonujące służby komunalne,
zajmujące się między innymi oczyszczaniem i wywózką śmieci.
System edukacji jest na krawędzi załamania, a jedynymi w miarę
dobrze funkcjonującymi szkołami są te, których działalność finansuje
i nadzoruje UNRWA (obecnie pozbawiona większości funduszy).
Bezrobocie wśród młodych ludzi wynosi 60%, co powoduje wśród
nich poczucie beznadziejności i wzbudza gniew. To właśnie dlatego
ekstremistyczne organizacje islamskie z taką łatwością pobudzają
młodych mieszkańców Gazy do przygranicznych demonstracji, a
niekiedy nawet do aktów przemocy, w których narażają swoje własne
życie.
Mieszkańcy Strefy Gazy pilnie potrzebują
dostępu do wody pitnej, do wody do celów rolniczych, a także
regularnych dostaw energii elektrycznej, aby dzięki temu ich
gospodarstwa domowe mogły powrócić do normalnego życia. By mogli
zacząć korzystać z normalnego oświetlenia mieszkań, lodówek,
pralek, telefonów, telewizji, itp. Aby zostało przywrócone funkcjonowanie
oczyszczalni ścieków, szpitali, przychodni zdrowia, szkół i
wszystkich innych instytucji użyteczności publicznej. Mieszkańcy
Strefy Gazy pilnie potrzebują miejsc pracy, aby mogli zarabiać
pieniądze i utrzymać swoje rodziny. Młodzi Palestyńczycy potrzebują
nadziei, aby nie musieli z poczucia beznadziejności iść pod
ogrodzenie graniczne z kamieniami i koktajlami Mołotowa.
Z pewnością Izrael dysponuje nowoczesnymi
technologiami, które umożliwiają dostarczenie wody nawet do
odległych i pustynnych regionów. Widzimy to na przykład w obszarze
Arava, gdzie rozkwita rolnictwo. Dlatego od strony możliwości
technologicznych nie ma żadnych przeszkód, by dostarczyć wodę
dla 2 milionów mieszkańców Strefy Gazy. Wymaga to decyzji politycznych
i zainwestowanie odpowiednich nakładów finansowych, aby dzięki
temu powstała właściwa infrastruktura. Tak więc, obok powodów
finansowych, dostrzegamy te najważniejsze, które istnieją w
sferze polityki. Jednak osoby świadome dostrzegają, że tylko
odważne decyzje polityczne mogą zatrzymać cykl przemocy. Z pewnością
działania militarne nie osiągną długotrwałego rozwiązania pokojowego.
Potrzebne są działania dyplomatyczne.
W państwie Izrael od dłuższego czasu nie
było słychać zbyt wielu głosów opowiadających się za potrzebą
rozwiązania kryzysu humanitarnego w Strefie Gazy. Wielu polityków
opowiadało się za rozwiązaniami militarnymi, i to pomimo faktu,
że wysocy dowódcy Sił Obronnych Izraela wyrażali poparcie
dla rozwiązania problemu niedoboru wody i energii elektrycznej,
a także sprawę ścieków w Strefie Gazy. Jednak do wykorzystania
technologii i środków, niezbędna była decyzja polityczna.
Wydaje się, że sytuacja musiała się diametralnie
zmienić, by izraelski rząd dostrzegł potrzebę podjęcia strategicznych
decyzji. Dla każdego przywódcy Izraela rzeczą niemożliwą do
rezygnacji było i jest bezpieczeństwa swoich obywateli. Dlatego
cennym okazała się mediacja Egiptu, który przekazał Hamasowi
warunek zaprzestania przemocy na granicy, jako niezbędny do
dalszych negocjacji nad perspektywami poprawy warunków życia
w Strefie Gazy.
Ale co tak naprawdę się zdarzyło?
Wydaje się, że najważniejsze wydarzenia miały
miejsce w Ramallah, gdzie palestyński przywódca Mahmoud Abbas
chciałby przed wszystkimi ukryć pewną prawdę, mianowicie, że
jeden z jego ochroniarzy jest lekarzem. Gdy Abbas przebywa w
swojej rządowej siedzibie Mukataa w Ramallah, ten osobisty lekarz
może bez problemu do niego przychodzić, jednak podczas zagranicznych
wyjazdów, podróżuje niezauważony jako jego ochroniarz. Tylko
osoby najbliższe znają jego prawdziwą rolę.
Mahmoud Abbas ma prawie 83 lata i nie należy
do zdrowych osób. Jest nałogowym palaczem, który choruje na
serce, raka prostaty i kilka innych chorób. Tylko w ostatnich
miesiącach kilkakrotnie musiał korzystać z pomocy szpitalnej
w Ramallah (pobyty te były utajnione i nie ujawniane opinii
publicznej). Jednak jego pogarszający się stan zdrowia nie ujdzie
uwadze uważnego obserwatora. Podczas ostatniego publicznego
wystąpienia przez Zgromadzeniem Ogólnym ONZ, Abbas nieustannie
kaszlał, a jego twarz wyglądała na nienaturalnie spuchniętą.
Prawdopodobnie było to wynikiem przyjmowanych mocnych sterydów.
Jego najbliżsi współpracownicy powtarzają, że stan jego zdrowia
jest doskonały, jednak izraelski wywiad nieustannie go obserwuje.
To samo czynią Amerykanie, Jordańczycy i Egipcjanie - pilnie
obserwują Abbasa.
Ale nawet jeśli wszyscy są świadomi pogarszającego
się stanu zdrowia Abbasa, to nikt nie wie, kiedy faktycznie
odejdzie on na emeryturę. Może to być za tydzień, miesiąc, lub
za rok. On sam oficjalnie poinformował, że nie będzie już brał
udziału w następnych wyborach. Jednak najbardziej niebezpieczną
rzeczą jest to, że Abbas nie przygotowują nikogo na swego zastępcę
- przewodniczącego Autonomii Palestyńskiej i Organizacji
Wyzwolenia Palestyny. A jeżeli czyni jakieś przygotowania,
to są one całkowicie ukryte. Można zrozumieć taki sposób postępowania,
ponieważ w arabskiej klanowej mentalności, ogłoszenie swego
następcę oznacza natychmiastowy koniec własnej kariery. Być
może dlatego Abbas opóźnia ogłoszenie swoich planów.
Tymczasem Izrael wydaje się być bardzo zaniepokojony
kwestią jego następcy, i prowadzi rozmowy w tej sprawie z wysokimi
palestyńskimi urzędnikami, a także z Egiptem, Jordanią, Arabią
Saudyjską i Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi. Premier Benjamin
Netanjahu rozmawiał na temat na przykład z egipskim prezydentem
Abdelem Fattah al-Sisi.
Kwestia ta jest także głośno komentowana
w arabskich mediach w Judei, Samarii i w Strefie Gazy. Z tego
punktu widzenia, walka o spuściznę po Abbasie jest już w pełnym
toku. Arabscy dziennikarze posuwają się nawet do tego, że odważają
się przedstawiać swoje wyobrażenia na temat tego, co stanie
się dzień po odejściu Abbasa. Istnieje kilka scenariuszy wydarzeń,
jednak ich wspólną cechą charakterystyczną jest całkowity brak
wypowiedzi osób z najbliższego otoczenia Abbasa. I nie wiadomo
dlaczego? Być może mają ostry zakaz wypowiadania się na ten
temat, ale równie dobrze, mogą uważać, że jest zbyt wcześnie
na ujawnianie swoich prywatnych poglądów.
W ten sposób, pytaniem bez odpowiedzi pozostaje:
Kto nastanie po Mahmoudzie Abbasie? Czy przejęcie władzy w Autonomii
Palestyńskiej przebiegnie w uporządkowany sposób, czy będzie
to siłowe przejęcie władzy? W szerszej perspektywie pojawiają
się pytania o przyszłość procesu pokojowego, przyszłość Autonomii
Palestyńskiej, a nawet przyszłość całego Bliskiego Wschodu,
który przy najgorszym z możliwych scenariuszy, może pogrążyć
się w chaosie wojny i anarchii.
W tej chwili, na palestyńskiej scenie politycznej
mówi się o czterech możliwych kandydatach. Pierwszym jest Mahmud
Aloul (68 lat). Po Wojnie sześciodniowej w 1967 r. został aresztowany
przez izraelskie władze i wydalony do Jordanii, gdzie wstąpił
do al-Fatah. W latach 70-tych przeniósł się do Libanu,
gdzie był prawą ręką znanego palestyńskiego terrorysty Khalila
al-Wazira (znanego jako Abu Dżihad). Po zawarciu w 1993 r. Porozumień
z Oslo, poprosił on możliwość przeniesienia się do nowo
tworzonej Autonomii Palestyńskiej, jednak Izrael sprzeciwił
się temu, ponieważ Aloul osobiście przeprowadzał ataki terrorystyczne,
które kosztowały życie izraelskich żołnierzy. Ostatecznie po
negocjacjach osiągnięto porozumienie, zezwalając mu na zamieszkanie
w Nablusie. Podczas drugiej Intifady w 2000 r. w walkach z izraelskimi
żołnierzami zginął jego syn, Jihad. W sierpniu 2009 r. został
wybrany do Centralnego Komitetu Fatahu, a od 2016 r.
jest jego wiceprzewodniczącym. W Autonomii Palestyńskiej jest
gubernatorem miasta Nablus. W swoich wypowiedziach nadal deklaruje
zbrojną walkę przeciwko Izraelowi. Przypuszcza się, że Abbas
dlatego uczynił go swoim zastępcą, bo nie spostrzega go jako
prawdziwego konkurenta - Aloul ma bardzo małe poparcie wśród
mieszkańców Autonomii Palestyńskiej.
Drugim kandydatem jest Majid Faraj (56 lat),
który od 1994 r. służy w palestyńskich siłach bezpieczeństwa.
Podczas drugiej Intifady w 2000 r. odpowiadał za obszar Betlejem.
W 2006 r. został awansowany na szefa palestyńskiego wywiadu
wojskowego na Zachodnim Brzegu, a w 2009 r. został mianowany
szefem wywiadu. Jego głównym celem jest powstrzymanie działalności
Hamasu w Judei i Samarii. Do swojej dyspozycji ma około
4 tys. uzbrojonych ludzi wraz z rozległą siecią płatnych informatorów,
i 17 ośrodków zatrzymań, w których według doniesień mediów,
dochodzi do przesłuchań z użyciem tortur. Faraj jest także zwolennikiem
współpracy z izraelskim i amerykańskim wywiadem.
Trzecim kandydatem jest Jibril Rajoub (56
lat), który już w 1968 r. trafił do izraelskiego więzienia pod
zarzutem udzielenia pomocy uciekającym egipskim oficerom. W
więzieniu poznał członków al-Fatah i następnie wstąpił
do tej organizacji (rejon Hebronu). W 1970 r. wziął udział w
ataku terrorystycznym, podczas którego rzucił granatem w izraelski
autobus wojskowy w pobliżu Hebronu. Został za to skazany na
długoletnie więzienie. Stał się wybitną postacią wśród więźniów,
prowadząc strajki głodowe i protesty. W 1985 r. został zwolniony
w ramach porozumienia o wymianie 1150 palestyńskich więźniów
za 3 izraelskich zakładników. Natychmiast powrócił do działalności
terrorystycznej, i po ponownym aresztowaniu, trafił znowu do
izraelskiego więzienia. Wziął udział w 30-dniowym strajku głodowym,
po którym go hospitalizowano, i ze względu na zły stan zdrowia,
zwolniono na wolność. Podczas pierwszej Intifady w 1987 r. został
aresztowany i wydalony do Libanu, skąd wyjechał do Tunezji.
Był zastępcą przywódcy Fatahu, Khalila al-Wazira (znanego
jako Abu Dżihad). W 1994 r. otrzymał zezwolenie na przyjazd
do Autonomii Palestyńskiej, gdzie od 2002 r. pełnił funkcję
szefa palestyńskich sił bezpieczeństwa na Zachodnim Brzegu.
Od 2003 r. był doradcą Jasera Arafata do spraw bezpieczeństwa
narodowego, posiadał jednak licznych wrogów w Jordanii i Egipcie.
Od 2009 r. był członkiem Rady Rewolucyjnej Fatah, a także
był członkiem Komitetu Centralnego Fatah. W 2017 r. wybrano
go na sekretarza generalnego Komitetu Centralnego Fatah.
Zasłynął z wypowiedzi: do tej pory nie mieliśmy broni nuklearnej,
ale w imię Allaha, gdybyśmy mieli broń nuklearną, użylibyśmy
jej.
Czwartym kandydatem jest Mohammed Dahlan
(57 lat), który urodził się w obozie uchodźców palestyńskich
w Strefie Gazy. Po zawarciu w 1993 r. Porozumień z Oslo,
został szefem palestyńskich sił bezpieczeństwa w Strefie Gazy.
Pod jego rozkazami znajdowało się około 20 tys. uzbrojonych
ludzi, co czyniło z niego jednego z najpotężniejszych palestyńskich
przywódców. W tamtym czasie współpracował z amerykańskim i izraelskim
wywiadem. Palestyńczycy mówili na Strefę Gazy Dahlanistan,
podkreślając w ten sposób jego siłę. Jego reputacja została
jednak zniszczona na skutek ujawnienia skandalu związanego z
przekazywaniem podatków pobieranych na przejściu granicznym
Karni na jego osobiste konto bankowe (szacuje się, że było to
około 1 mln szekli miesięcznie). W 2001 r. przeciwstawił się
Jaserowi Arafatowi, wzywając do reform w Autonomii Palestyńskiej,
a w 2002 r. zrezygnował ze stanowiska szefa sił bezpieczeństwa
w Strefie Gazy. W 2003 r. został ministrem do spraw bezpieczeństwa
Autonomii Palestyńskiej (pomimo sprzeciwu Arafata), a po kilku
miesiącach został usunięty ze stanowiska. W 2006 r. zajął zdecydowane
stanowisko przeciwko Hamasowi, organizując siły Fatah
w rejonie Khan Junis na południu Strefy Gazy. Prawdopodobnie
zaaranżował próbę zamachu na palestyńskiego premiera Ismaila
Hanije (14 grudnia 2006 r.), w zamian za co obróciła się przeciwko
niemu nienawiść ze strony Hamasu. Dahlan przy wsparciu
izraelskiego i amerykańskiego wywiadu, zebrał i wyszkolił kilka
tysięcy ludzi w jednostce paramilitarnej związanej z Fatahem,
przygotowując ją do walki z Hamasem. Jednak Hamas
wyprzedził jego działania, przejmując władzę w Strefie Gazy
i rozbijając siły Fatahu. W 2007 r. Dahlan przeniósł
się na Zachodni Brzeg, gdzie pod amerykańskimi naciskami został
mianowany zastępcą Mahmouda Abbasa. Twierdzono, że Stany Zjednoczone
i Unia Europejska jasno dawały do zrozumienia, że to właśnie
Dahlan ma zostać następcą Abbasa. W 2009 r. został wybrany do
Komitetu Centralnego Fatah, jednak w czerwcu 2011 r.
oskarżono go o morderstwo Jasera Arafata i wydalono z Fatahu.
Oskarżono go także o kilka brutalnych morderstw członków Hamasu,
i w 2015 r. wydalono z Autonomii Palestyńskiej. Zamieszkał on
wówczas w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, gdzie prawdopodobnie
zaangażował się w werbowanie najemników do wojny domowej w Jemenie.
Jego majątek szacowany jest na ponad 120 mln $, dzięki którym
wynajął adwokata i usiłuje uzyskać rehabilitację. Regularnie
odwiedza Egipt, a jego żona podróżuje do Strefy Gazy z pakietami
humanitarnej pomocy. Obecnie mieszka poza Autonomią Palestyńską,
jednak posiada swoich zwolenników, którzy mają nadzieję na jego
powrót.
Poza tymi czterema kandydatami są jeszcze
inni, mniej liczący się w wyścigu po schedę po Abbasie. Jednym
z nich jest obecny palestyński premier Rami Hamdallah (60 lat),
który w 1980 r. ukończył Uniwersytet Jordanii, w 1982 r. Uniwersytet
w Machesterze, a w 1988 r. Uniwersytet w Lancaster. Od 1998
r. był rektorem Uniwersytetu w Nablusie, który pod jego zarządem
potroił liczbę studentów (20 tys. studentów w czterech kampusach).
Otworzył także szpital dla 400 osób. Na prośbę Mahmouda Abbasa
w 2013 r. objął urząd premiera palestyńskiego rządu. Jego wybór
nie został uznany przez Hamas. W marcu 2018 r. uniknął
zamachu na swoje życie w Strefie Gazy.
Innym kandydatem wydaje się Marwan Barghouti
(59 lat), który już w wieku 15 lat wstąpił do al-Fatah.
W 1976 r. pierwszy raz został osadzony w izraelskim więzieniu
za działalność terrorystyczną. Podczas pierwszej Intifady w
1987 r. stanął na czele palestyńskich protestów, w wyniku czego
został aresztowany i wydalony do Jordanii. Po zawarciu Porozumień
z Oslo otrzymał zgodę na powrót do Autonomii Palestyńskiej.
Był zwolennikiem procesu pokojowego, i równocześnie prowadził
kampanię przeciwko korupcji w administracji Jasera Arafata i
łamaniu praw człowieka przez palestyńskie siły bezpieczeństwa.
W 2000 r. rozczarowany niepowodzeniem procesu pokojowego, opowiedział
się za protestami i zbrojną walką przeciwko Izraelowi. Podczas
drugiej Intifady był popularnym dowódcą zbrojnego skrzydła Fatahu,
Tanzim i następnie Brygad Męczenników Al-Aksa.
W 2001 r. został aresztowany i skazany za popełnienie pięciu
morderstw (wyrok pięciu dożywoci plus 40 lat więzienia). Przebywa
w izraelskim więzieniu, gdzie prowadzi aktywną działalność polityczną.
Posiada duże poparcie w palestyńskim społeczeństwie.
Pod uwagę brany jest także Saeb Erekat (63
lat), którego rodzina wyemigrowała w 1972 r. do Stanów Zjednoczonych.
Ukończył studia w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii,
i w 1983 r. powrócił na Zachodni Brzeg, gdzie zamieszkał w Nablusie.
Wykładał politologię na tamtejszym uniwersytecie. W 1991 r.
wziął udział w konferencji pokojowej w Madrycie, i w kolejnych
rozmowach pokojowych prowadzonych w latach 1992-1993. W 1994
r. został ministrem do spraw samorządu w Autonomii Palestyńskiej,
a w 1995 r. został szefem palestyńskiej delegacji negocjacyjnej
w procesie pokojowym. Jest jednym z bardziej znanych palestyńskich
polityków w zachodnich mediach, brak mu jednak poparcia w palestyńskim
społeczeństwie.
Te krótkie życiorysy pokazują w jak trudnej
rzeczywistości przyszło żyć palestyńskim przywódcom. I pod tym
względem Mahmoud Abbas w niczym nie ustępuje kandydatom na zajęciu
po nim miejsca. Jego rodzina uciekła w 1948 r. z Izraela do
Syrii. Abbas ukończył następnie Uniwersytet w Damaszku, gdzie
studiował prawo. Następnie studiował na Uniwersytecie w Moskwie.
Napisał tam pracę na kontrowersyjny temat: Tajne związki między
nazizmem a syjonizmem. Holokaust nazwał niedorzeczną teorią
spiskową. Przypuszcza się, że mógł być tajnym agentem KGB.
W 1961 r. wstąpił do al-Fatah. Podróżując po arabskich
krajach Zatoki Perskiej, zbierał fundusze na funkcjonowanie
Fatahu. Prawdopodobnie część tych środków została użyta do zorganizowania
w 1972 r. ataku terrorystycznego na Olimpiadzie w Monachium.
Od 1977 r. nawoływał do rozmów z umiarkowanymi Izraelczykami.
W 1993 r. był sygnatariuszem OWP przy podpisywaniu Porozumień
z Oslo. Gdy na początku 2003 r. Izrael i Stany Zjednoczony
odmówiły negocjacji z Jaserem Arafatem, sądzono, że Abbas będzie
kandydatem do objęcia przywództwa w Autonomii Palestyńskiej.
Jako jeden z nielicznych był w pewnym stopniu wiarygodny w sprawach
palestyńskich (pozostali mieli terrorystyczną przeszłość). Z
tego powodu, w 2003 r. został przewodniczącym Autonomii Palestyńskiej.
Jako polityk wszedł w konflikt z prawie wszystkimi palestyńskimi
frakcjami, w szczególności z Islamskim Dżihadem i Hamasem.
Zgodnie z prawem miał w 2009 r. przejść na emeryturę, tak się
jednak nie stało.
Szef Instytutu Studiów nad Bezpieczeństwem
Narodowym w Tel Awiwie, gen. Amos Jadlin powiedział: W
czasach Arafata było oczywiste, że Abbas odziedziczy po nim
władzę. Byli oni dwoma gigantami palestyńskiej walki, i chociaż
mieli swoje wewnętrzne różnice, o których wiedzieliśmy, to oni
rozumieli się wzajemnie i współpracowali. Ale dzisiaj nie ma
naturalnego spadkobiercy, który mógłby zastąpić Abbasa, i my
w Izraelu nie wiemy, kto go zastąpi, i jak mi się wydaje, strona
palestyńska również tego nie wie. Taka sytuacja bardzo szybko
może się przerodzić w walkę o władzę.
Dopóki Abbas nie przejdzie na emeryturę,
najprawdopodobniej w środowisku Fatahu i w świecie arabskim
(który sprzyja Abbasowi) będzie trwała niekończąca się dyskusja
nad sposobami wznowienia procesu pokojowego, a także pojednaniem
pomiędzy skłóconymi palestyńskimi frakcjami Fatahem i
Hamasem. Czas jednak nieubłaganie biegnie, i stan zdrowia
Abbasa pogarsza się. Ostatnie przemówienie Abbasa wygłoszone
przed Zgromadzeniem Generalnym ONZ, nie było transmitowane
w Gazie. Lokalna stacja telewizyjna wyświetliła zamiast tego
jakiś stary film. Jednak po zakończeniu się przemówienia Abbasa,
przywódcy Hamasu pokierowali masowymi protestami w Gazie,
podczas których demonstranci protestowali przeciwko Abbasowi
skandowali okrzyki: Abbas nie reprezentuje nas! (a przecież
nie znali jego stanowiska).
Tymczasem Egipt, Katar, Turcja i Izrael wciąż
poszukują sposobu rozwiązania kwestii kryzysu humanitarnego
w Strefie Gazy. Pod koniec września b.r. do Gazy przyjechała
delegacje oficerów egipskiego wywiadu, której przewodniczył
Ahmed Abdelkhaliq. Później delegacja Hamasu odwiedziła
Kair, rozpoczynając nową rundę rozmów nad możliwością palestyńskiego
pojednania narodowego. Przebieg rozmów był przekazywany na bieżąco
do Izraela. Stopniowo Egipcjanie zaczęli rozumieć, że możliwości
na osiągnięcie palestyńskiej jedności są znikome. Do takich
samych wniosków doszły także inne strony spoza terytorium Autonomii
Palestyńskiej. Osoby zaangażowane w rozmowy zrozumiały, że w
obecnej sytuacji nie będzie żadnego państwa palestyńskiego,
i nie będzie żadnej jedności pomiędzy mieszkańcami Zachodniego
Brzegu i Strefy Gazy. Zarówno Egipt, Jordania, Arabia Saudyjska,
jak i Stany Zjednoczone oraz Izrael zrozumieli, że rozłam między
Fatahem a Hamasem jest zbyt głęboki, i nie ma
obecnie żadnych szans na pojednanie. Hamas zajmował nieugięte
stanowisko, że Abbas nie reprezentuje wszystkich Palestyńczyków
i dlatego nie może brać udziału w żadnych rozmowach pokojowych
o przyszłości narodu palestyńskiego. Dodatkowo Hamas
usztywniał swoje stanowisko, wysuwając co chwilę żądania zniesienia
blokady Strefy Gazy, a równocześnie kontynuował falę przemocy
z powtarzającymi się przypadkami ostrzału rakietowego terytorium
Izraela.
Całą sytuację komplikował dodatkowo fakt,
że Mahmoud Abbas nawet nie dopuszczał do siebie możliwości odwiedzenia
Strefy Gazy i bezpośredniego spotkania się z przywódcami Hamasu.
Miał w pamięci próbę zamachu na życie premiera Rami Hamdallaha.
Hamas utrudniał jeszcze bardziej sytuację, podburzając
ludzi, którzy krzyczeli na ulicach Gazy, że nie pozwolą Abbasowi
na przyjazd. A czas płynął. Wiceprzewodniczący komitetu OWP
do spraw interakcji z izraelskim społeczeństwem, Elias Zananiri
zauważył, że nie wiemy, kiedy Abbas odejdzie. Jeśli przejdzie
na emeryturę, zanim rozwiąże sytuację lub wyznaczy swego zastępcę,
to z pewnością pozostawi nam palący problem, o którym nie umiemy
dyskutować. Niestety, siła Abbasa jest dzisiaj ograniczona,
ze względu na Izraelczyków i Amerykanów, którzy już go nie chcą
i nie chcą prowadzić z nim dialogu, i są przekonani, że mogą
podyktować nam swoje plany. To właśnie dlatego nie możemy zaufać
prezydentowi Trumpowi i jego ludziom. Proszę abyście zapamiętali
ważny fakt: nie ma bardziej umiarkowanego lidera niż Abbas,
większość innych będzie bardziej ekstremalna. Problemem nie
jest to, co on może zaoferować, ale to, co może zaoferować Izrael.
Ale po waszej stronie również istnieje konkurencja, wśród której
może być bardziej ekstremalny przywódca. Pomyślcie o tym, że
jutro możemy mieć innego lidera, nie tak umiarkowanego. Problem
polega na tym, że po stronie izraelskiej wszyscy uważnie obserwują
Abbasa, ale nikt nie chce spojrzeć w sposób, który pragnie pokoju.
Palestyńczycy nie widzą, ani nie słyszą prawdziwej aktywnej
lewicy w Izraelu. W Izraelu centrum i lewica wspierają Abbasa,
i próbują nawiązać kontakty z jego ewentualnymi następcami,
ale bez większego sukcesu. To nie jest czas na to. Ci, którzy
chcą zdobyć stanowisko Abbasa, nie będą dyskutować o tym z obcymi,
a na pewno nie z Izraelczykami. Oczywiście, będziemy potrzebować,
abyście nie zakłócali naszego spokoju, ani nie wywoływali zamieszek.
Potrzebujemy także pomocy, którą zechcecie nam dać, co także
będzie działać na waszą korzyść.
Szef Instytut Polityki i Strategii,
gen. Amos Gilad również wydaje się zaniepokojony całą sytuacją:
Po Abbasie widzę strategiczną katastrofę. W przeciwieństwie
do Arafata, który był mega-terrorystą, Abbas jest zdecydowanie
przeciwny terrorowi i jest ostatnim partnerem dla pokoju. On
jednak zgorzkniał, i nie ma innego sposobu, by to powiedzieć.
On zna wartość kontrkandydatów, i żaden z nich nie jest tak
naprawdę silnym kandydatem. Nie wierzę, aby arabskie kraje,
zwłaszcza Arabia Saudyjska, Egipt i Jordania, odważyły się odejść
od Saudyjskiego planu pokojowego, a Arabia i Egipt wiedzą o
pragnieniu Hamasu, by zastąpić Abbasa, co będzie katastrofą
dla Izraela. Kiedy Hamas poczuje się pełen nadziei, to myślę,
że Izrael będzie musiał wtedy powstrzymać ich przed przejęciem
dominacji nad Zachodnim Brzegiem. Abbas daje swoim następcom
legitymację, by nie współpracować z Izraelem. Dopóki on jest
odpowiedzialny za koordynację bezpieczeństwa, duża część tego
dotyczy nas, i to jest naprawdę ważne."
Dlatego problematyka następcy Abbasa oraz
sytuacja bezpieczeństwa w Strefie Gazy są tak ważne dla Izraela.
W Autonomii Palestyńskiej nie widać wyraźnego lidera w wyścigu
po władzę po Abbasie. Może zaistnieć taka sytuacja, że po wyborach
pozostanie kilku liderów z podobną liczbą uzyskanych głosów
poparcia. Zmusi to władze do ogłoszenia drugiej tury wyborów,
do której dojdzie w terminie 60 dni. Izrael przewiduje, że w
okresie tym w Judei i Samarii wybuchnie duża fala przemocy.
A wtedy lepiej mieć spokój w Strefie Gazy.
To właśnie dlatego kilka dni temu byliśmy
świadkami nie do pomyślenia sceny: izraelska minister Miri Regev
odwiedziła Zjednoczone Emiraty Arabskie, i zwiedziła Wielki
Meczet Szejka Zajeda w Abu Zabi. Tego samego dnia, na mistrzostwach
świata judo w Dubaju, odegrano hymn Izraela. Była to scena wyciskająca
łzy. Państwowy hymn Izraela odgrywany na imprezie sportowej
w sercu arabskiego świata.
Premier Benjamin Netanjahu od lat pracuje
nad ociepleniem kontaktów z kluczowymi państwami arabskimi,
jednak większość z tych kontaktów jest tajna, i prawie nigdy
nie jest widoczna publicznie. To się zmieniło, gdy 26 października
b.r. Netanjahu odbył krótką wizytę w Omanie, gdzie spotkał się
z sułtanem Qaboosem bin Saidem. Była to pierwsza wizyta przywódcy
Izraela w Omanie od 1996 r. Oman, będący maleńkim państewkiem
nad Zatoką Perską, jest sojusznikiem potężnych Stanów Zjednoczonych,
i już w przeszłości reprezentował interesy Ameryki w tajnych
rozmowach prowadzonych z Iranem. Sułtanat Omanu od dawna odgrywa
także cichą rolę w promowaniu negocjacji między Izraelczykami
a Palestyńczykami. Daje to szansę na przygotowanie dyplomatycznego
zaplecza pod szykowany do ogłoszenia pokojowy plan prezydenta
Donalda Trumpa. Jest on promowany jako Porozumienie stulecia
dla całego Bliskiego Wschodu, a sojusznikiem Stanów Zjednoczonych
w jego wdrożeniu w życie jest Arabia Saudyjska.
Wszystko to jest wyraźnym znakiem ocieplenia
stosunków pomiędzy Izraelem a arabskim światem. Jednak dla arabskiej
opinii publicznej kwestią niezwykle emocjonalną pozostaje nierozwiązany
konflikt izraelsko-palestyński. Proces pokojowy jest od wielu
lat całkowicie zamrożony, a po przeniesieniu ambasady Stanów
Zjednoczonych w Izraelu z Tel Awiwu do Jerozolimy, Mahmoud Abbas
oficjalnie zerwał stosunki z Waszyngtonem. Palestyńczycy zaczęli
obawiać się, że prezydent Trump pozyska poparcie Arabii Saudyjskiej
i innych państw Zatoki Perskiej, by zmusić Palestyńczyków do
zaakceptowania planu pokojowego, który znaczącą odbiega od ich
żądań. I tutaj ponownie pojawia się kluczowa rola, jaką może
odegrać Oman. Sułtan Qaboos od wielu lat utrzymuje dobre kontakty
ze wszystkimi graczami w regionie. Oman uczestniczył w negocjacjach
w sprawie uwolnienia zachodnich zakładników w Jemenie, zapewnia
Stanom Zjednoczonym możliwość prowadzenia tajnych rozmów z Iranem,
a równocześnie będąc członkiem Rady Współpracy Państw Zatoki
Perskiej, nie angażuje się w wojnę w Jemenie lub bojkot Kataru.
To właśnie dlatego przywództwo Autonomii Palestyńskiej wskazało
na Oman, że będzie odgrywał rolę mediatora w przyszłych negocjacjach
izraelsko-palestyńskich. W dalszej perspektywie Oman może nawet
okazać się kanałem do nawiązania kontaktów między Izraelem a
Iranem.
W takich okolicznościach światło dzienne
ujrzała najnowsza egipska inicjatywa pokojowa, którą dąży do
wynegocjowania długotrwałego zawieszenia broni w Strefie Gazy,
a jednocześnie usiłuje doprowadzić do pojednania między Fatahem
a Hamasem. Punktem kluczowym było uzyskanie przez egipski
wywiad zgody przywództwa Hamasu, by porozumiało się ono
z innymi palestyńskimi frakcjami w Strefie Gazy, aby utrzymać
obecne zawieszenie broni z Izraelem. Stanowiło to spełnienie
izraelskich żądań - cisza i spokój na południu. Od utrzymania
spokoju Izrael uzależnił otwarcie przejść granicznych.
Obydwie strony zgodziły się kontynuować konsultacje
i koordynację w zakresie wysiłków na rzecz osiągnąć zawieszenia
broni w Strefie Gazy. W tym kontekście, Autonomia Palestyńska
po raz pierwszy zgodziła się wspierać wysiłki Egiptu zmierzające
do osiągnięcia porozumienia w Strefie Gazy, które będzie realizowane
w trzech etapach przez okres sześciu miesięcy.
Protestacyjne marsze organizowane wzdłuż
ogrodzenia granicznego mają być ograniczone do odległości 400
metrów od granicy, przy czym Hamas zobowiązał się do karania
osób odpowiedzialnych za przemoc i inne incydenty naruszające
warunki zawieszenia broni. Palestyńskie frakcje zgodziły się
powstrzymać przemoc na granicy, a egipski wywiad wysłał swoich
oficerów by nadzorowali sytuację na miejscu.
Ten tymczasowy pierwszy etap ma obowiązywać
przez dwa tygodnie, podczas których Izrael otrzyma upewnienie
ciszy i spokoju na granicy ze Strefą Gazy. Od tego uzależnione
jest otwarcie przejść granicznych i kontynuowanie dalszych negocjacji
w sprawie pojednania pomiędzy palestyńskimi frakcjami Fatah
i Hamas, co umożliwi w dalszej przyszłości wypracowanie
stałego zawieszenia broni, otwierając także drogę do dalszych
negocjacji pokojowych pomiędzy Izraelczykami i Palestyńczykami.
W pierwszym etapie mają być wznowione dostawy
paliwa do Strefy Gazy. Są one opłacane przez Katar i dostarczane
poprzez Izrael, aby umożliwić normalne funkcjonowanie elektrowni
w Gazie. Dostawy energii elektrycznej (120 MW dziennie) umożliwią
przywrócenie normalnej działalności szpitali i oczyszczalni
ścieków. Dostawy energii mają być realizowane nawet wówczas,
gdy Autonomia Palestyńska nie będzie regulować rachunków za
dostawy prądu. Obszar połowów morskich ma zostać poszerzony
do 12 mil morskich. Równocześnie Autonomia Palestyńska przejmie
cywilną odpowiedzialność za Strefę Gazy, co oznacza przejęcie
urzędów administracji w Gazie oraz pełne zarządzanie lokalną
gospodarką. W tym momencie mają być wznowione wypłaty wynagrodzeń
dla palestyńskich urzędników, przy czym pieniądze będą również
pochodzić z Kataru (dopiero później z Autonomii Palestyńskiej).
W drugim etapie nastąpi modernizacja elektrowni
w Gazie, aby przebudować ją na zasilanie gazem ziemnym, co zmniejszy
koszty jej eksploatacji. Ponadto Izrael zmodernizuje i rozbuduje
linie przesyłowe, zwiększając ilość energii elektrycznej dostarczanej
do Strefy Gazy do 150 MWE. Umożliwi to przywrócenie normalnego
życia mieszkańców strefy i pobudzi lokalną gospodarkę. Obszar
połowów zostanie zwiększony do 20 mil morskich, zwiększony zostanie
limit towarów przepuszczanych przez przejścia graniczne. Dodatkowo
wprowadzone zostanie połączenie morskie przez Cypr, które będzie
otwarte dla odprawy towarów i ruchu pasażerów. Egipt ze swojej
strony poprawi funkcjonowanie przejścia granicznego Rafah i
będzie się starał rozwijać lokalną gospodarkę, by tworzyć nowe
miejsca pracy i przywrócić normalne funkcjonowanie służby zdrowia.
Trudniejszym zadaniem będzie stopniowe przekazanie Autonomii
Palestyńskiej kontroli nad siłami porządkowymi w Strefie Gazy.
Planuje się, że w tym etapie zostanie zniesionych około 70%
ograniczeń związanych z blokadą nałożoną na strefę.
Trzeci etap obejmuje zainwestowanie 600 mln
$ w odbudowę infrastruktury Strefy Gazy. Wtedy to ma nastąpić
stopniowe przekazanie militarnego skrzydła Hamasu pod
kontrolę palestyńskich sił bezpieczeństwa. W międzyczasie odbędą
się wybory parlamentarne, a następnie zostanie przyjęta nowa
palestyńska konstytucja.
Cały ten plan posiada wiele znaków zapytania,
musimy być jednak świadomi, że opinii publicznej przekazywana
jest tylko niewielka część wszystkich prowadzonych rozmów i
ustaleń. Z pewnością wszystkie strony są świadome złożoności
całej sytuacji, i widoczna jest dobra wola do osiągnięcia porozumienia.
Pozostaje nam tylko życzyć powodzenia i wytrwałości wszystkim
przywódcom, aby zdołali zbudować ponad podziałami mosty prowadzące
do pokoju, który będzie korzyścią dla całego regionu.
- Opracowanie na podstawie Arutz Scheva.
|