/21.05.2021/
Ta runda w Strefie Gazy różniła się od wszystkich
poprzednich
Dlaczego?
W ciągu 16 lat od wycofania się Izraela ze
Strefy Gazy, cały region bardzo się zmienił, ale Gaza utknęła
w miejscu. W ciągu tych 16 lat, które upłynęły od jednostronnego
wycofania się Izraela ze Strefy Gazy, mieliśmy sześć izraelskich
operacji na dużą skalę, czyli średnio jedną na dwa i pół roku.
Każda runda miała swój wyzwalacz, i każda miała swój cel. Ale
zasadniczo, żadna z nich prawie nie różniła się od tej, która
ją poprzedzała lub następowała po niej. Zmieniały się tylko
nazwiska szefów sztabu, ministrów obrony i czołowych dowódców
Hamasu, a przebieg walk w zasadzie był taki sam.
W 2006 roku porwanie izraelskiego żołnierza
Gilada Szalita doprowadziło do operacji "Letni Deszcz"
(28 czerwca-26 listopada 2006 r., czyli prawie pięć miesięcy).
W trakcie tej rundy zginęło 11 Izraelczyków i 402 Palestyńczyków,
nie wspominając o rannych. Izraelskie siły lądowe zdecydowanie
wkroczyły wtedy do strefy. Celem było uwolnienie porwanego żołnierza,
czego nie osiągnięto na drodze militarnej. Kontynuacją była
operacja "Jesienne Chmury" (31 października-8
listopada 2006 r.), której celem było powstrzymanie ostrzału
rakietowego. Zginął wówczas 1 Izraelczyk i 82 Palestyńczyków.
W 2009 roku wystrzelenie setek rakiet doprowadziło
do operacji "Płynny Ołów" (27 grudnia 2008-18
stycznia 2009, czyli trzy tygodnie). W wielu arabskich krajach
ten konflikt jest nazywany "Masakrą Gazy",
gdyż na mały obszar strefy spadł wówczas prawdziwy grad lotniczych
i artyleryjskich bomb. Jeśli chodzi o działania lądowe, to w
rejonie miasta Gazy operowały niewielkie jednostki izraelskich
sił specjalnych, a wzdłuż ogrodzenia granicznego utworzono strefę
buforową, w której poszukiwano podziemnych tuneli terrorystycznych.
W tej rundzie zginęło 14 Izraelczyków i 1350 Palestyńczyków.
W 2012 roku likwidacja wysokiego dowódcy
Hamasu doprowadziła do ostrzału rakietowego i operacji
"Filar Obrony" (14-21 listopada 2012 r.). W
ciągu tego tygodnia czasu, izraelskie siły powietrzne dążyły
do zniszczenia Hamasu i powstrzymania ostrzału rakietowego.
W tej rundzie zginęło 6 Izraelczyków i 166 Palestyńczyków.
W 2014 roku ostrzał rakietowy doprowadził
do operacji "Ochronny Brzeg" (8 lipca-26 sierpnia
2014 r., czyli 50 dni). Celem było powstrzymanie ostrzału rakietowego,
a działania lądowe rozpoczęto by zniszczyć podziemne tunele
szturmowe Hamasu, które wchodziły na terytorium Izraela.
W tej rundzie zginęło 65 Izraelczyków i 1432 Palestyńczyków.
W 2019 roku fala przygranicznych protestów
w Strefie Gazy i postrzelenie przez snajperów 2 izraelskich
żołnierzy doprowadziły do operacji "Czarny Pas"
(3-6 maja 2019 r.). W tej krótkiej rundzie zginęło 4 Izraelczyków
i 25 Palestyńczyków.
W 2021 roku ostrzał rakietowy doprowadził
do operacji "Strażnik Murów" (6-21 maja 2021
r.).
Czym obecna runda różniła się od wszystkich
poprzednich? We wcześniejszych rundach rakiety Hamasu
dolatywały do Aszdodu, a teraz dotarły do Tel Awiwu. I chociaż
zasięg rakiet się zmienił, a także charakter zagrożenia z ich
strony, to niezmienne pozostało to, że Izrael i Hamas
ponownie do siebie strzelały. Jednak wyraźnie widać, że na przestrzeni
tych 16 lat Hamas poprawił swoje zdolności militarne.
Posiada więcej rakiet dalekiego zasięgu z większymi głowicami
bojowymi, ma więcej tuneli, więcej uzbrojonych ludzi oraz zdolności
do prowadzenia wyrafinowanej wojny elektronicznej. To wszystko
prawda. Ale Strefa Gazy przez cały ten czas jakby zatrzymała
się w rozwoju. Utknęła pomiędzy stronami konfliktu. Strefa i
jej cywilni mieszkańcy.
Tylko Hamas nieustannie się rozwijał.
Wydając olbrzymie ilości pieniędzy, poprawił swoje zdolności
militarne oraz wybudował cenne i dobrze ufortyfikowane "metro",
będące siecią licznych połączonych z sobą podziemnych tuneli.
Metro budowano przez siedem lat od ostatniej rundy w Gazie.
Ale życie obywateli Strefy Gazy pozostało takie samo. Oni nadal
żyją w biedzie i nędzy pod pernamentną kontrolą grupy terrorystycznej,
i są wystawieni na zniszczenie w kolejnej, niemożliwej do wygrania
wojnie z Izraelem.
Ta ostatnia runda była jednak naprawdę inna
niż poprzednie. Hamas z pewnością wszystkich zaskoczył
swoją zdolnością do prowadzenia nieprzerwanego ostrzału rakietowego.
W ciągu jednej salwy udało im się wystrzelić 170 rakiet. Było
to imponujące. Zdolność Hamasu do wystrzeliwania rakiet,
kiedy tylko chciał, gdziekolwiek chciał i ile chciał, pokazała
również, że posiada on wyrafinowany system dowodzenia i kontroli
prowadzenia ognia, które pozostały nieuszkodzone pomimo ciężkich
bombardowań strefy. Jeśli takie zdolności posiada Hamas,
to z pewnością w każdej przyszłej wojnie z libańskim Hezbollahem,
Izraelowi będzie jeszcze ciężej. A Hezbollah uważnie
obserwuje każdą rundę w Gazie, wyciągając wnioski i doskonaląc
swoje umiejętności.
Izrael podczas tej rundy pokazał swoje niezwykłe
możliwości wywiadowcze, polegające między innymi na zdolności
wykrycia podziemnych tuneli i stworzenia precyzyjnej mapy "metra",
a następnie jego zniszczenia, co zniweczyło siedem lat pracy
Hamasu. Najbardziej imponujące były same ataki lotnicze
Izraela. Szef działu analiz w Centrum Mosze Dajana Uniwersytetu
w Tel Awiwie, dr. Harel Chorev uważa, że "Hamas
przegrał we wszystkich strategicznych obliczeniach. Wiele tuneli
w strefie zostało zniszczonych, a ich siły morskie zostały sparaliżowane.
Ponieważ szkody są bardzo duże, będzie to lekcją, którą Hamas
zapamięta i weźmie pod uwagę. W przeciwieństwie do 2014 roku,
oni nie byli na to przygotowani. Kiedy w minionym tygodniu Hamas
po raz pierwszy zaczął wystrzeliwać rakiety na Izrael, błędnie
zakładał, że walki potrwają tylko dzień lub dwa. Teraz będzie
im bardzo trudno odzyskać swoją podziemną infrastrukturę. Myśleli,
że zaatakowanie w momencie politycznego zamieszania w Izraelu
spowoduje, że Netanjahu nie odważy się na konfrontację. Było
wręcz przeciwnie. Dla Netanjahu cała sytuacja okazała się dobra
pod względem politycznym."
Były dyrektor izraelskiego Biura Zwalczania
Terroryzmu gen. Nitzan Nuriel powiedział: "Hamas
rozwinął się pod względem siły ognia. Oczywiście, gdy prędkość
startowa rakiet jest większa, a głowice bojowe są większe, wtedy
szkody są bardziej znaczące. A ich możliwości rakietowe - od
rozmiaru po zasięg i wymiary głowicy - we wszystkich tych obszarach
poprawiły się. Poprawili się dzięki irańskiemu know-how, a także
dzięki własnym eksperymentom. Wiele materiałów wykorzystywanych
przez Hamas do produkcji broni przechodzi przez przejście
graniczne Rafah, położone między Egiptem a Strefą Gazy. Niektóre
z nich to standardowe materiały konstrukcyjne, takie jak rury.
System egipski nie jest tak hermetycznie zamknięty jak nasza
blokada, więc Hamasowi udaje się przemycać te materiały.
Dziesięć procent rur wjeżdżających do strefy zamienia się w
rakiety albo są przetapiane, aby nadać im odpowiedni kształt."
I to są aspekty, o których większość światowych
mediów milczy.
Podczas gdy świat ma tendencję do patrzenia
na ten konflikt za pomocą suchych i prostych liczb, takich jak
karta wyników - ilu zginęło w Gazie w porównaniu z tym, ilu
zginęło w Izraelu - jest to zniekształcona perspektywa, gdyż
powinno się ocenić to, co dokładnie wydarzyło się podczas tej
rundy. A była to najdokładniejsza i najbardziej precyzyjna operacja
wojskowa we współczesnej historii wojskowości.
Izraelskie siły powietrzne zbombardowały ponad tysiąc celów
w Gazie, w tym wiele domów, tuneli i pozycju Hamasu.
Liczba zabitych wynosi około 230 osób, z których co najmniej
160 było terrorystami, a Siły Obronne Izraela mogą w
większości przypadków podać ich nazwiska oraz przebieg działalności
terrorystycznej. Dane te oznaczają także, że około 60 zabitych
to cywile. Niektórzy z nich zostali prawdopodobnie zabici przez
własne rakiety Hamasu, ponieważ jedna trzecia wystrzelonych
rakiet spadła i wybuchła w Strefie Gazy. Jednak każde utracone
życie to tragedia. Wiemy to. Ale pomyślmy o tym tak: w Gazie
zbombardowano ponad tysiąc celów - a zginęło 60 cywilów. Nigdy
w historii nie było tak małych strat przy tak dużych operacjach
wojskowych prowadzonych w tak gęsto zamieszkanym obszarze. Zwłaszcza,
że była to wojna z cynicznym wrogiem, który okrył się pośrodku
cywilnej ludności, robiąc z mieszkańców Gazy ludzkie tarcze.
Nie oznacza to, że Siły Obronne Izraela
nie popełniły żadnych błędów. Tak jak wszystkie wojny wiążą
się ze szkodami ubocznymi, tak wszystkie wojny zawierają błędy.
Ale jeśli popatrzymy na suche liczby, to to, co zrobiły Siły
Obronne Izraela jest zdumiewającym osiągnięciem, jakiego
żadna inna armia nigdy nie osiągnięła w historii.
Ale co dalej? Czy ta ostatnia runda uniemożliwi
wybuchu kolejnej? Izrael ma nadzieję, że po zakończeniu tej
operacji będzie cicho przez co najmniej pięć lat. O tym właśnie
otwarcie mówią starsi izraelscy generałowie. Pięć lat byłoby
fajnie. Ale Izrael być może będzie musiał zmienić sposób myślenia
o Gazie. Zamiast patrzeć na ten wąski pas ziemi jako terytorium
wroga, być może Izrael potrzebuje zmiany paradygmatu? Chyba,
że Izrael po prostu akceptuje fakt, że co kilka lat ma miejsce
kolejna runda przemocy? Ale chyba jest jakaś inna alternatywa?
Tego nikt nie wie. Ale po 16 latach może
warto spróbować czegoś innego. Najprawdopodobniej odpowiedź
rządzących elit będzie brzmiała: Nic innego nie można zrobić,
ponieważ dopóki Hamas będzie rządził Gazą, będzie dążył
do zniszczenia Izraela. I możliwe, że my, Izraelczycy, musimy
po prostu zaakceptować tę rzeczywistość. Ale może jest coś jeszcze.
Kluczem może okazać się zrozumienie, dlaczego i w jaki sposób
Hezbollah jest powstrzymywany przed wywołaniem wojny
na północy. Skuteczna polityka odstraszania spowodowała, że
Hezbollah dobrze wie, że jeśli wybuchnie wojna, na Liban
spadnie potężne uderzenie Sił Obronnych Izraela.
Były szef sztabu generalnego gen. Gadi Eisenkot
powiedział, że Hezbollah jest głęboko zaniepokojony demonstracją
siły pokazaną przez Siły Obronne Izraela w obecnej rundzie
walk w Strefie Gazy. "Hezbollah obserwuje to i moim
zdaniem martwi się tym, co widzi. Widzą nasze zdolności wywiadowcze
i ataku, oraz zdolności obronne w obecnym konflikcie, który
istnieje zarówno na arenie południowej, jak i północnej. Obecna
runda zakończyła się w sposób, który odstrasza naszych wrogów.
Hamas przez wiele lat zainwestował miliony dolarów w
budowę tuneli w Gazie, które były strategicznym elementem jego
strategii walki, a zniszczenie przez Izrael sporej części tej
sieci było jednym z najbardziej imponujących osiągnięć tego
konfliktu. Tunele były używane jako bezpieczne schronienie dla
terrorystów Hamasu, którymi mogli się przemieszczać i
w których ukrywali broń. Precyzyjne izraelskie bombardowania
sprawiły, że wielokrotnie terroryści obawiali się zejść do podziemnych
tuneli. Wiele z nich zostało zniszczonych i nie wierzę, że będą
w stanie odbudować dziesiątki kilometrów, które zostały zniszczone."
Hezbollah dobrze rozumie, że jeśli
wybuchnie wojna, zostanie on obwiniony za nieuchronne zniszczenie
Libanu, a szczególnie i co najważniejsze, zniszczenie libańskiej
infrastruktury państwowej. Hezbollah faktycznie rządzi
Libanem, a Izrael oświadczył, że w każdej przyszłej wojnie zaatakuje
strategiczną infrastrukturę w całym Libanie. To skutecznie odstrasza
przed wojną na północy.
W Strefie Gazy jednak nie ma żadnej infrastruktury
poza tą, którą zbudował sobie Hamas. Próbując wywrzeć
presję na Hamasie, Izrael w minionym tygodniu przesłał
wiadomość do elit rządzących w Gazie. Uczyniono to poprzez zniszczenie
ekskluzywnych rezydencji przywódców Hamasu w otoczeniu
dzielnicy Rimal, jednak nie ma to nic wspólnego z groźbą utraty
stref przemysłowych, elektrowni, portów, miejsc pracy, mostów,
itp. Żadne z tych aktywów nie istnieją w Strefie Gazy, i to
pomimo wielu wysiłków i licznych projektów na przestrzeni lat.
Pamiętamy przecież projekt budowy portu morskiego u wybrzeży
Gazy z generatorem dostarczającym energię elektryczną, a także
koncepcję utworzenia strefy przemysłowej lub portu dla Gazy
na Cyprze. Lata minęły, a nic się nie zmieniło.
Należy pamiętać, że Izrael nie jest odpowiedzialny
za sytuację w Strefie Gazy. To, co się tam dzieje, jest spowodowane
polityką Hamasu. Jedna z krytycznych opinii wyrażonych
w tym tygodniu wobec Izraela dotyczyła tego, że podczas gdy
Izraelczycy mają system Iron Dome i schrony przeciwbombowe,
to mieszkańcy Gazy nic nie mają. Ale to nieprawda. Mieszkańcy
Strefy Gazy mają najprostszą, najtańszą i najskuteczniejszą
Żelazną Kopułę na świecie - nazywa się ona: Wstrzymać
ostrzał. Gdyby Hamas przestał atakować, Izrael nie musiałby
wystrzelić ani jednej rakiety w kierunku Gazy.
Dlatego były wysłannik Stanów Zjednoczonych
na Bliski Wschód Dennis Ross powiedział: "Dopóki Hamas
może mieć rakiety, dopóty perspektywa zmienienia czegokolwiek
w Strefie Gazy będzie bardzo ograniczona, a jakikolwiek spokój
jest w zasadzie spokojem krótkoterminowym. Dopóki Hamas
będzie mieć rakiety, będzie je ustawiać w wyrzutniach i wystrzeliwać
je w Izrael." Wezwał on wtedy społeczność międzynarodową
do powiązania pomocy humanitarnej z demilitaryzacją Hamasu.
Powiedział, że będzie potrzebny mechanizm zapewniający, że pomoc
humanitarna dla Gazy nie zostanie skierowana do Hamasu
w celu odbudowy jego arsenału rakietowego.
Pytanie brzmi: Czy Hamas może zrezygnować
ze swoich rakiet? Musiałoby to oznaczać zmianę systemu wartości
Hamasu. Ten proces jest długotrwały i może się zdarzyć
tylko wtedy, gdy pojawi się oferta znacznej pomocy w odbudowie
Gazy. Wielkie nowe możliwości otworzył plan pokojowy byłego
prezydenta Trumpa oraz Porozumienia Abrahama, które umożliwiły
normalizację więzi między Izraelem a światem arabskim. Mogą
być one wykorzystane do rozwiązania całego konfliktu izraelsko-palestyńskiego
i wynegocjowania porozumienia. Pytaniem jest tylko: Czy obecne
przywództwo Stanów Zjednoczonych stać na promowanie i realizację
tak wielkich planów na Bliskim Wschodzie. Być może, po dużym
falstarcie, teraz administracja Joe Bidena przejrzy na oczy.
Być może...
- Opracowanie na podstawie The Jerusalem
Post.
|